Według nich turyści nie korzystają z uroków przyrody, a więc i nie wydają pieniędzy. Albo wręcz rezygnują z przyjazdu do tego kraju.
Węgierska branża turystyczna daje zatrudnienie prawie 300 tys. osób, a w roku ubiegłym przyniosła przychody w wysokości ponad 6 mld euro. Węgry odwiedziło w 2011 r. ponad 5 mln turystów zagranicznych (Polskę - ponad 13 mln). Tylko nad Balaton przyjechało 1,5 mln osób.
Zdaniem stowarzyszenia węgierskich firm turystycznych TDMSZ, wyniki finansowe branży mogłyby być o wiele lepsze, gdyby meteorologowie nie mówili: "Właśnie nadchodzi zimny front, więc wszyscy, którzy planowali, że ten weekend spędzą na zwiedzaniu i uprawianiu sportów wodnych, lepiej żeby zmienili plany". Takie sformułowania, zdaniem TDMSZ, są niedopuszczalne.
Zdaniem stowarzyszenia zapowiadający pogodę powinni używać bardziej optymistycznych sformułowań, bo można przecież powiedzieć: „Wreszcie nadchodzi fala świeżego chłodniejszego powietrza, będzie więc można spokojnie zwiedzać zabytki, nie pocąc się w upale", albo „Są przecież wspaniałe muzea, teatry, koncerty, doskonałe i niedrogie restauracje, aby je docenić wcale nie jest potrzebne słońce" - argumentuje TDMSZ.
Zoltan Dunkel, prezes Służby Meteorologicznej Węgier uważa, że protesty turystycznego lobby, to żart. — Najczęściej jest tak, że to stacje telewizyjne, bądź rozgłośnie radiowe mają ostateczny wpływ na treść komunikatów pogodowych. Czy jednak, kiedy temperatura spada z 30 stopni do 15, można powiedzieć ludziom, że „wreszcie nadeszła orzeźwiająca zmiana pogody"? — żartował Dunkel.