Kto zarobi na Euro?

Na pewno UEFA. Z dużą pewnością również hotelarze, restauratorzy, kolejarze i ochroniarze. Ręce zacierają też… przestępcy. Niestety, wiadomo też, kto do imprezy raczej dołoży - polski podatnik

Publikacja: 20.03.2012 12:35

Kto zarobi na Euro?

Foto: Fotorzepa, Bartosz Jankowski

O tym, że mistrzostwa Europy w piłce nożnej to dla Polski manna z nieba, mówi się nie od dziś. Warto sprawdzić, kto na tej imprezie faktycznie zarobi. Bezapelacyjnym zwycięzcą jest w tej konkurencji Europejska Federacja Piłki Nożnej UEFA, na której konta ma przy okazji tego wydarzenia wpłynąć ponad 100 mln euro. Sprzedaż praw telewizyjnych, licencji na sprzedawanie produktów z logo, pieniądze od sponsorów itd. Warto dodać, że jest to dochód nieopodatkowany: UEFA zawsze żąda od organizatorów ulg, to warunek, bez którego mistrzostwa nie mogą się odbyć.

Większość szacunków o potencjalnych zyskach na Euro opiera się na raporcie Impact. Dokument został przygotowany na zlecenie spółki celowej ministra sportu i turystyki PL.2012, która zajmuje się koordynacją imprezy. Według niego wzrost przychodów z turystyki w czerwcu tego roku wyniesie ok. 800 mln zł. Trzeba jednak pamiętać, że jest to ciastko, którym chce się podzielić niezliczona liczba podmiotów gospodarczych, które w przeciwieństwie do wspominanej UEFY zapłacą od tego podatek.

– Na pewno na imprezie zarobią hotelarze – stwierdza Mikołaj Piotrowski, dyrektor ds. PR PL.2012. – Ważne jest jednak, by w branży turystycznej zwyciężył zdrowy rozsądek, by ceny zakwaterowania były z jednej strony stosowne dla takiego wydarzenia (oczywiście trochę wyższe niż normalnie), ale by nie sięgnęły poziomów niewyobrażalnych – przestrzega.

A jest się czego bać. W czasie mistrzostw cztery lata temu hotele w Wiedniu wyśrubowały ceny pokojów do takich sum, że na kilka dni przed imprezą bardzo duża część z nich była pusta. Później, mimo gwałtownej obniżki, klientów nie udało się już przyciągnąć. Hotelarze w stolicy Austrii zarobili więc... mniej niż w normalnym roku.

Rodzimi biznesmeni zauważyli problem. – Wszystko dokładnie przeanalizowaliśmy i nasze ceny są na rozsądnym poziomie – stwierdza Andrzej Kłapyta, wiceprezes sieci Hotele Diament, których jeden z obiektów znajduje się we Wrocławiu. – Zainteresowanie pokojami jest mniejsze niż medialna wrzawa wokół tego, ale nie możemy narzekać. Dla nas Euro jest ważne w dłuższym terminie – liczymy, że ci klienci, którzy odwiedzą Hotele Diament w czasie mistrzostw, wrócą do nas za rok czy za dwa lata.

Oczywiście oprócz hoteli, w których miejsca noclegowe dostać jest już niełatwo, przyjmować kibiców będą różne pensjonaty, a pokoje zamierzają wynajmować także zwykli mieszkańcy. W związku z tym powstało już kilka portali internetowych, na których takie oferty można znaleźć.

Przemieszczać się będą wszyscy

Żniwa finansowe powinni mieć także restauratorzy w miastach, w których rozgrywane będą mecze: we Wrocławiu, w Poznaniu, Gdańsku i Warszawie. Tu przez te trzy tygodnie kibiców będzie na pewno więcej.

Zarobić powinni zarówno ci, którzy prowadzą ekskluzywne restauracje, jak i posiadający przybytki oferujące dania proste i na wynos. Dowodem, że wielu się szykuje na mistrzostwa, jest chociażby remont istniejącego od lat kebabu przy Stadionie Narodowym. Dotychczas lokal nie grzeszył estetyką.

Na to, że mistrzostwa piłkarskie nakręcą koniunkturę, liczy także sieć restauracji Sphinx. – Nasze restauracje przygotowują się, by wspólnie z kibicami przeżywać sportowe emocje. Postanowiliśmy fanom futbolu odwiedzającym nasze lokale już teraz zaoferować „Kolekcję kibica", czyli publikację pełną ciekawych zdjęć i informacji o europejskich drużynach – mówiła Dorota Cacek, wiceprezes Sphinksa.

Generalnie branża turystyczna może zacierać ręce i liczyć, że także w Polsce pojawi się tzw. efekt barceloński. Po olimpiadzie w 1992 r. z roku na rok w mieście wirtuozów futbolu liczba turystów się prawie podwoiła. Dzięki Euro 2012 w Polsce do 2020 r. dochody z turystyki mają przynieść dodatkowe pięć miliardów złotych.

Kto jeszcze zarobi na Euro? Branża transportowa. Kolejarze przygotowują się do podstawienia kilkudziesięciu dodatkowych pociągów, na pewno oblegane będą też linie autobusowe między miastami turniejowymi i mniejszymi miejscowościami, gdzie zatrzymały się poszczególne reprezentacje narodowe. Swoje zarobią również taksówkarze, choć tu obawy o naciąganie turystów są ciągle żywe.

Warto pamiętać, że z tych 800 mln, które zostawią wszyscy turyści, ponad 40 proc. wyda stosunkowo niewielka, ale majętna grupa: goście UEFA, sponsorzy i VIP-y. Jako że przemieszczenie się samochodem między Wrocławiem a Gdańskiem czy Warszawą a Kijowem trwać może w nieskończoność, czas mistrzostw będzie dobry dla firm oferujących... podniebne taksówki.

– Już teraz trudno dostać samolot na czas mistrzostw. Ceny radykalnie rosną, ponieważ maszyny trzeba sprowadzać z zagranicy, a dolot jest kosztowny – wyjaśnia Radosław Materna z LuxJetu. – Dodatkowo strona ukraińska bardzo podniosła opłaty lotniskowe. Ile będzie kosztował przelot z Warszawy na mecz do Kijowa? Nie mniej niż siedem tysięcy euro. Oczywiście cena zależy od daty, rodzaju samolotu i liczby osób.

Wszelkiej maści gwiazdy i VIP-ów ktoś będzie musiał ochraniać, tak więc i ta branża nie może narzekać. W dniu rozgrywania meczu oprócz dużych sił policji wynajętych będzie także około tysiąca ochroniarzy i porządkowych.

Trzeba mieć pomysł

Z badań On Board PR i Instytutu Badania Opinii Homo Homini wynika, że na pewno zarobią duże biznesy, gracze wagi ciężkiej: prawie jedna trzecia Polaków przyznała, że wyposaży się w odzież związaną z turniejem. Z kolei co czwarty z badanych chce wydać pieniądze na artykuły spożywcze, jak chipsy czy piwo.

Ale i tak zdecydowanym zwycięzcą pod względem przychodów na Euro 2012 jest branża budowlana. Projekty związane z tworzeniem infrastruktury: nowe drogi, modernizacja lotnisk i budowa stadionów kosztowały ponad 80 mld zł. – Dzięki Euro ta infrastruktura powstała od trzech do pięciu lat szybciej – tłumaczy Mikołaj Piotrowski. – I choć nie wszystko udało się zrobić, to dzięki temu możemy liczyć na szybszy napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych. I pamiętajmy, że dzięki lepszej infrastrukturze przyrost PKB może w najbliższych latach wynieść prawie 30 mld zł.

Zdecydowanie bardziej sceptyczny jest Andrzej Sadowski, ekonomista z Centrum im. Adama Smitha. – Branża budowlana została rozchwiana, nie dała rady skonsumować takiej ilości pieniędzy w tak krótkim czasie. Pytanie, za ile budowaliśmy, ile przepłaciliśmy za pośpiech? – pyta.

Tego nigdy się nie dowiemy, ale trzeba pamiętać, że olbrzymie kontrakty budowlane wygrywają... wielkie firmy, bardzo często zagraniczne (vide niesławny przykład chińskiego Covecu). Polacy zarabiają głównie jako podwykonawcy.

W lipcu zeszłego roku firma 4P Research Mix wykonała badania „Small Business DNA". Na pytanie zadane samym zainteresowanym, czy dla mikro- i małych przedsiębiorstw Euro jest szansą do uzyskania zleceń, 11 proc. odpowiedziało, że tak, 47 proc. że tak, ale tylko jako podwykonawcy wielkich koncernów, 31 proc., że nie, a 11 proc. nie miało zdania. W innym pytaniu ponad 80 proc. uznało, że Euro nie jest szansą na rozwój ich firmy.

Jednak nie wszyscy się od razu poddają. W tych pozostałych 20 proc. mieści się np. Irlandczyk od lat mieszkający w Warszawie Damien Moran. Zaraz po losowaniu grup eliminacyjnych, gdy okazało się, że Irlandia zagra w Polsce zaczął pisać przewodnik. – Chciałem pokazać turystom z Zielonej Wyspy codzienne różnice między obydwoma narodami. Ale mój przewodnik to rzecz bardzo praktyczna – dokładnie opisałem, jak dotrzeć na poszczególne stadiony, jak korzystać z komunikacji publicznej i gdzie znaleźć dobry pub irlandzki – opowiada. Co najważniejsze, udało mu się znaleźć wydawcę i na całym pomyśle zarobi.

Ciekawy koncept mają też Ukraińcy, którzy chcą, by tak jak mistrzostwa świata RPA kojarzyły się z wuwuzelami, charakterystycznymi trąbkami, których ryk przeszkadzał czasem nawet w oglądaniu transmisji w telewizji, mistrzostwa Europy kojarzyły się z zozulicą. To gliniany instrument, na którym grano już ponoć siedem tysięcy lat temu. Dźwięk, który wydaje, przypomina kukanie kukułki i na pewno nie jest tak głośny, żeby trzeba było zatykać uszy.

Zapewne producenci tych gadżetów także zarobią. Podobnie jak ci, którzy wytwarzają flagi. Tak więc kilka kawałków z tortu Euro 2012 dostaną także drobni przedsiebiorcy.

Czarny rynek: bilety, papierosy, prostytucja

Na pewno spora grupa tych, którzy zarobią na mistrzostwach, zrobi to nielegalnie. Już teraz, mimo że UEFA pilnie strzeże swojego monopolu, w Internecie można kupić bilety na mecze. Szczęśliwcy, którzy zostali wylosowani i mogli kupić wejściówki, często je teraz drożej sprzedają. Jeśli nawet cena jest nominalna, to np. koszt wysyłki wynosi ponad półtora tysiąca złotych. UEFA zabrania handlu biletami, ale także polskie prawo mówi, że „sprzedaż biletów wstępu na imprezy artystyczne, rozrywkowe lub sportowe powyżej ich ceny nominalnej jest zakazana, podobnie jak nabycie biletów w celu ich odsprzedaży z zyskiem". Mimo to kto chce wydać pieniądze, ten na mecz na pewno wejdzie.

Do udziału w zyskach chcą się także podłączyć poważne grupy przestępcze. Wiadomo, że zarobić powinny prostytutki. Na drogach dojazdowych w okolicach Szczecina już od jakiegoś czasu widać większą liczbę sprzedających się Bułgarek. Jak mówi nam jeden z policjantów zajmujących się problemem, one przyjechały już teraz, by zaklepać sobie miejsce na Euro. Tak więc prawdopodobnie dużo zarobią ci, którzy „ochraniają" tirówki i agencje towarzyskie. Choć warto przypomnieć, że podczas mistrzostw w Niemczech, wbrew przewidywaniom, prostytucja nie była dużym problemem.

Kolejne pole potencjalnego zarobku przestępców to przemyt papierosów. Według unijnych przepisów legalnie można wywieźć z Polski 40 paczek. Jeśli pamiętamy, że np. w Wielkiej Brytanii są one kilka razy droższe, to pokusa jest duża. A będzie jeszcze większa, ponieważ już teraz służby obserwują wzmożoną aktywność przemytników. Papierosy na Ukrainie są jeszcze tańsze niż w Polsce, tak więc sprzedając je fanom futbolu, przestępcy mogą osiągnąć znacznie większe zyski. Służby zapewniają jednak, że wszystko będzie pod kontrolą i na pewno nie zabraknie sił i środków. Na przykład celnicy w czasie Euro mają zakaz brania urlopów.

Euro zmieni wizerunek Polski?

Jeszcze jedną rzeczą, o której trzeba wspomnieć, jest to, jak po tej imprezie będą postrzegani Polska i Polacy. – Na pewno nasz wizerunek się poprawi. Od pięciu lat obserwowała nas cała Europa. Na początku pojawiały się pytania, czy nam się uda. Teraz nie ma żadnych wątpliwości, wszyscy są przekonani, że impreza będzie sukcesem. To jest budowanie marki Polski. Nasza wiarygodność wzrosła w trudnych czasach. Polska dotrzymała słowa – przekonuje Mikołaj Piotrowski.

– Mówienie, że Euro poprawi wizerunek Polski, to mydlenie oczu. Tak wiele inwestycji nie udało się skończyć, że to raczej będzie uszczerbek, a i tak za wszystko zapłaci polski podatnik – ripostuje Andrzej Sadowski.

W tym miejscu warto przytoczyć dwie liczby. Budowa i remont stadionów kosztowały ok. 5 mld zł. Na takim poziomie szacuje się także do 2020 r. dodatkowe wpływy z podatków, które przyniesie impreza. Trzeba jednak pamiętać, że istnieje duża szansa, iż po mistrzostwach do stadionów będziemy regularnie dokładać.

– Ale jest jeszcze jedna rzecz, którą – mam nadzieję – zmieni Euro. Być może Polacy wreszcie uwierzą, że potrafią organizować duże przedsięwzięcia, będą z tego dumni, wzrośnie poziom kapitału społecznego – mówi Piotrowski. Wydaje się, że w kategoriach policzalnych dla polskiego biznesu i podatnika Euro wielkim sukcesem nie będzie. Pozostaje się trzymać rzeczy mniej wymiernych.

O tym, że mistrzostwa Europy w piłce nożnej to dla Polski manna z nieba, mówi się nie od dziś. Warto sprawdzić, kto na tej imprezie faktycznie zarobi. Bezapelacyjnym zwycięzcą jest w tej konkurencji Europejska Federacja Piłki Nożnej UEFA, na której konta ma przy okazji tego wydarzenia wpłynąć ponad 100 mln euro. Sprzedaż praw telewizyjnych, licencji na sprzedawanie produktów z logo, pieniądze od sponsorów itd. Warto dodać, że jest to dochód nieopodatkowany: UEFA zawsze żąda od organizatorów ulg, to warunek, bez którego mistrzostwa nie mogą się odbyć.

Pozostało 95% artykułu
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017: W Grecji Mitsis nie do pobicia
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017 pomaga w pracy agenta
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017: „Strelicje" pokonały „Ślicznotkę"
Turystyka
Turcy mają nowy pomysł na all inclusive
Turystyka
Włoskie sklepiki bez mafijnych pamiątek