Jak poinformował kenijski Czerwony Krzyż, gdy w środę rzeka Talek wystąpiła z brzegów i zalała co najmniej 14 obozów w słynnym rezerwacie Masai Mara, kilkudziesięciu turystów schroniło się na drzewach. Część zabrano stamtąd śmigłowcem, a część ewakuowano drogą lądową. Ale niektóre miejsca, w których przebywają turyści są ciągle odcięte od świata, a woda zmyła domki i namioty, w których mieszkali, zabierając ich dokumenty i rzeczy osobiste.
Organizatorzy wycieczek twierdzą, że nieprzejezdna z powodu powodzi stała się brama Talek, jedno z wejść do parku, a turyści nadal czekają na ewakuację helikopterem.
Niszczące powodzie i lawiny błota zabijają ludzi
Jak pisze agencja Reutera, powołując się na Czerwony Krzyż, powodzie i powodowane przez deszcze osuwiska zabiły w Kenii od marca 181 osób, a setki tysięcy zmusiły do opuszczenia domów. Dziesiątki kolejnych zginęło w sąsiedniej Tanzanii, Burundi i Etiopii.
W najgorszym pojedynczym wypadku zginęło prawie 50 mieszkańców wioski, kiedy przed świtem w poniedziałek pękła prowizoryczna tama w dolinie rzeki Rift, a woda i błoto spływające ze wzgórza niszczyło wszystko, co napotkało na drodze. Ta tragedia była najkrwawszym wydarzeniem w kraju od początku pory deszczowej.