Prezes TUI Poland Marcin Dymnicki przedstawił w liście do pracowników swoje stanowisko w sprawie konfliktu jego firmy z pozostałymi dużymi biurami podróży na polskim rynku. Robi to w reakcji na ujawnienie listu, jaki Polski Związek Organizatorów Turystyki wysłał 23 sierpnia do największej niemieckiej organizacji branżowej, DRV, której członkiem jest niemiecki TUI. Udało nam się dotrzeć do dokumentu, jaki dostali pracownicy centrali TUI w Warszawie.
Przypomnijmy – PZOT zarzucił polskiej spółce TUI planowe sprzedawanie na masową skalę i w długim czasie (od zeszłego roku) wyjazdów po dumpingowych, czyli poniżej kosztów własnych, cenach. Powołał się na konkretne przykłady.
Czytaj: „Polscy touroperatorzy skarżą się na TUI niemieckiemu PIT”.
List podpisał w imieniu organizacji jej prezes Krzysztof Piątek, ale jak nam powiedział, dokument był starannie przygotowany i skonsultowany ze wszystkim członkami zarządu PZOT.
Zdaniem touroperatorów skupionych w PZOT (TUI nie jest członkiem tej organizacji), a są tam najważniejsze firmy turystyczne w kraju, jak Itaka, Rainbow, Grecos Holiday, Coral Travel Wezyr Holidays, Neckermann, Sun & Fun, Exim Tours, taka działalność spowodowana jest zamiarem kierownictwa TUI Poland, by stać się za wszelką cenę liderem rynku po tym, jak w 2017 roku to biuro podróży wyprzedziło swego bezpośredniego rywala – Rainbow. Jak sugeruje PZOT, to działanie podszyte jest ambicją dawnego szefa TUI Poland, a obecnie prezesa spółki TUI Deutschland, Marka Andryszaka, który nie osiągnął w Polsce sukcesu (kierowana przez niego firma spadła w 2014 roku z drugiego na trzecie miejsce pod względem przychodów w Polsce).