Z Warszawy odwołano rejsy do Amsterdamu, Brukseli, Duesseldorfu i Paryża. Poranne loty do Kopenhagi i Monachium były mocno opóźnione. Chociaż nie ucierpiał rozkład lotniska w Modlinie, gdzie tylko lot do Londynu Stansted miał opóźniony start o ponad dwie godziny, nie wiadomo było, czy w ogóle poleci, jak wynikało z informacji na tablicy odlotów. W Rzeszowie skasowano z powodu sytuacji w Niemczech poniedziałkowy rejs do Monachium i przylot samolotu z tego miasta, a w Poznaniu odwołano loty do Frankfurtu i Monachium.
Najbardziej jednak ucierpiał rozkład lotów na londyńskim Heathrow, gdzie w niedzielę trzeba było odwołać setki połączeń. I nadal niektóre z nich nie zostały przywrócone. Na Gatwick odwołano w niedzielę 190 rejsów i kilkadziesiąt poniedziałkowych. W sumie z rozkładu brytyjskich lotnisk w niedzielę i poniedziałek zniknęło ponad 1000 połączeń. A na ziemi czekało około 200 tysięcy pasażerów z opóźnionych i odwołanych lotów.
Niektóre rejsy zostały przekierowane do innych portów, na przykład samolot linii Latam lecący z Sao Paulo na Heathrow po dwukrotnym nieudanym podejściu, ostatecznie wylądował na lotnisku El Prat w Barcelonie, samoloty Emirates zawiozły swoich pasażerów nie na Gatwick i do Manchesteru, ale do Zurychu i Frankfurtu, a pasażerowie oczekujący na odlot w niskokosztowym Luton w ogóle nie wiedzieli, czy polecą, czy nie. W każdym razie co drugi rejs stamtąd był odwołany, a większość z pozostałych – opóźniona.
Rzecznik Gatwick radził pasażerom, aby jeśli ich rejs nie został odwołany, wybierali się na lotnisko znacznie wcześniej, bo pogoda szybko się zmienia, sytuacja jest dynamiczna i przewoźnicy decydują dosłownie w ostatniej chwili czy ostatecznie wykonają jakieś połączenie, czy też nie. Niektóre rejsy zostały odwołane z dużym wyprzedzeniem, tak aby osoby, które wykupiły na nie bilety miały czas na zmianę trasy podróży.
Mocno ucierpiało lotnisko w Amsterdamie , gdzie w poniedziałek odwołano 240 rejsów.