Szefowa Ryanaira na Niemcy, Annika Ledeboer, mówi w rozmowie z niemieckim magazynem „Touristik Aktuell”, że nieatrakcyjne warunki biznesowe powodują, że tanie linie lotnicze tracą zainteresowanie Niemcami. Irlandzki przewoźnik co prawda planuje w tym roku obsłużyć więcej pasażerów niż przed rokiem, ma ich być 16 milionów, co oznacza wzrost o 2 miliony, ale to w dalszym ciągu o 5 milionów mniej niż przed pandemią. Ryanair będzie w tym roku trzymał w bazach na niemieckich lotniskach 29 samolotów, przed pojawieniem się koronawirusa miał ich 51.
Czytaj więcej
Kiedy inne linie lotnicze liżą jeszcze rany po kryzysie wywołanym przez pandemię Ryanair prowadzi w Polsce ekspansję. - Na Lotnisku Chopina zrobiło się pusto, bo w wyniku covidu i wojny na Ukrainie linie lotnicze wyszły z tego portu lub zredukowały swoje połączenia. Dostaliśmy tam atrakcyjne sloty – mówi prezes Ryanaira w Polsce Michał Kaczmarzyk.
Zdaniem Ledeboer ruch pasażerów w Niemczech odbudowuje się wolno, ponieważ władze nie wspierają tego procesu. Wysokie, w porównaniu z innymi krajami europejskimi, opłaty lotniskowe i podatki lotnicze hamują konkurencyjność. W konsekwencji traci też gospodarka, bo nie rośnie liczba miejsc pracy i inwestycji. To również niekorzystne dla klientów, ponieważ im mniejszy wybór, tym wyższe ceny. Zupełnie inaczej sytuacja wygląda we Włoszech, Hiszpanii i w Polsce.
Menedżerka podkreśla jednak, że Niemcy są dla Ryanaira ważnym rynkiem, a popyt na podróże z punktu do punktu jest duży. Co prawda przewoźnik wycofał się z dużych lotnisk, jak to we Frankfurcie, ale za to ładnie rośnie w mniejszych portach, takich jak Norymberga, Karlsruhe/Baden-Baden czy w Memmingen.