Szefowa Ryanaira na Niemcy, Annika Ledeboer, mówi w rozmowie z niemieckim magazynem „Touristik Aktuell”, że nieatrakcyjne warunki biznesowe powodują, że tanie linie lotnicze tracą zainteresowanie Niemcami. Irlandzki przewoźnik co prawda planuje w tym roku obsłużyć więcej pasażerów niż przed rokiem, ma ich być 16 milionów, co oznacza wzrost o 2 miliony, ale to w dalszym ciągu o 5 milionów mniej niż przed pandemią. Ryanair będzie w tym roku trzymał w bazach na niemieckich lotniskach 29 samolotów, przed pojawieniem się koronawirusa miał ich 51.
Czytaj więcej
Kiedy inne linie lotnicze liżą jeszcze rany po kryzysie wywołanym przez pandemię Ryanair prowadzi...
Zdaniem Ledeboer ruch pasażerów w Niemczech odbudowuje się wolno, ponieważ władze nie wspierają tego procesu. Wysokie, w porównaniu z innymi krajami europejskimi, opłaty lotniskowe i podatki lotnicze hamują konkurencyjność. W konsekwencji traci też gospodarka, bo nie rośnie liczba miejsc pracy i inwestycji. To również niekorzystne dla klientów, ponieważ im mniejszy wybór, tym wyższe ceny. Zupełnie inaczej sytuacja wygląda we Włoszech, Hiszpanii i w Polsce.
Menedżerka podkreśla jednak, że Niemcy są dla Ryanaira ważnym rynkiem, a popyt na podróże z punktu do punktu jest duży. Co prawda przewoźnik wycofał się z dużych lotnisk, jak to we Frankfurcie, ale za to ładnie rośnie w mniejszych portach, takich jak Norymberga, Karlsruhe/Baden-Baden czy w Memmingen.