Turyści omijają Jordanię. Wystraszył ich konflikt zbrojny

Turyści nie przyjeżdżają do Jordanii, a sklepy i hotele w okolicach słynnej Petry świecą pustkami. Przedsiębiorcy albo je zamykają, albo szukają oszczędności, wysyłając pracowników na bezpłatne urlopy lub obniżając im pensje.

Publikacja: 13.11.2024 15:56

Pustynia Wadi Rum to jedna z największych atrakcji turystycznych Jordanii

Pustynia Wadi Rum to jedna z największych atrakcji turystycznych Jordanii

Foto: Filip Frydrykiewicz

Enas al Hinti obniżyła pensje swoich pracowników o połowę i poprosiła, by wzięli bezpłatny urlop. Tylko wtedy mogła utrzymać otwarty swój hotel w starożytnej Petrze – pisze agencja Reutera. Powodem jej kłopotów jest brak turystów, którzy w związku z wojną toczącą się na Bliskim Wschodzie od 13 miesięcy, omijają Jordanię. Granica tego kraju z Izraelem przebiega wzdłuż Morza Czerwonego i Martwego i jest usiana kurortami. – Nie ma żadnych przychodów, same straty – mówi dziennikarzowi al Hinti, która zarządza hotelem Nomads.

Zabytki Petry i słynna pustynia Wadi Rum w Jordanii bez turystów

Miejsca takie jak Petra, Wadi Rum i zamki krzyżowców w normalnych warunkach przyciągają wielu turystów z zagranicy – przed wojną odwiedzało je ponad milion ludzi rocznie, głównie Amerykanów i Europejczyków.

Jak wynika z danych firmy ForwardKeys, zajmującej się analizą rynku podróży, liczba rezerwacji biletów lotniczych do Jordanii między 16 września a 4 października spadła o 35 procent, rok do roku. Sytuacja pogorszyła się po ataku dronów na Izrael przeprowadzonym przez Iran w kwietniu i po odwetowych atakach militarnych między Izraelem a Iranem – tak relacjonuje dyrektor Jordan Direct Tours z Ammanu Seif Saudi. – W październiku sytuacja zaczęła się poprawiać, ale drugi atak zniweczył wszystkie te osiągnięcia – twierdzi.

Abdullah Hasanat, prezes stowarzyszenia hoteli w Petrze, szacuje, że średni wskaźnik obłożenia hoteli spadł do zaledwie 10 procent. Przed wojną chrześcijańscy turyści odbywający pielgrzymki do Izraela często przy okazji odwiedzali też Jordanię.

Branża turystyczna na Bliskim Wschodzie boryka się z dużymi problemami. Rezerwacje lotów do regionu zmniejszyły się o 6 procent rok do roku od wybuchu wojny. W wypadku Izraela i Libanu spadki były jeszcze większe, konflikt w nieco mniejszym stopniu wpływa na Oman, Arabię Saudyjską i Bahrajn. Zagraniczne biura podróży, takie jak Intrepid i Riviera Travel, odwołały wycieczki do Jordanii i Egiptu po tym, jak 1 października Iran ostrzelał Izrael rakietami balistycznymi.

Nie ma samolotów, nie ma turystów, nie ma biznesu

Większość międzynarodowych przewoźników wstrzymała loty do Bejrutu i Tel Awiwu, ale niektórzy, np. Ryanair, również do Jordanii, częściowo ze względu na jej bliskość do przestrzeni powietrznej Izraela i Libanu. Decyzja tego przewoźnika kosztowała miejscowych hotelarzy utratę gości, ale Michael O'Leary, prezes Ryanaira, powiedział agencji Reutera w październiku, że był to „rozsądny” ruch, biorąc pod uwagę zamknięcie przestrzeni powietrznej w tamtym czasie.

Jak podkreślała w rozmowie z Reutersem minister jordańskiej turystyki, Lina Annab, branża przetrwała poprzednie kryzysy związane z przedłużającym się konfliktem między Izraelczykami i Palestyńczykami. – To wymaga od nas skupienia się na naszych najbardziej odpornych rynkach, na które sytuacja nie ma tak dużego wpływu – wyjaśnia Annab, dodając, że nadal przyjeżdżają goście z sąsiednich krajów. Nie zraża to również niektórych turystów z Zachodu.

Jednak przedsiębiorstwa, których działalność jest zależna od turystyki masowej, walczą o przetrwanie. – Kiedyś odwiedzało nas 4000 ludzi dziennie – informuje Marcus Massoud, sprzedawca w jednym z wielu sklepów z pamiątkami w Petrze. – Teraz mamy 300-400. To nie jest to, co kiedyś – dodaje.

–  W przyszłym roku spodziewamy się spadku (rezerwacji) o nie mniej niż 90–95 procent – twierdzi z kolei dyrektor generalny Plaza Tours, firmy organizującej wycieczki z europejskimi i amerykańskimi operatorami, Nabih Riyal.

Przed wojną przychody z turystyki były źródłem 12,5 procent produktu krajowego brutto Jordanii.

Enas al Hinti obniżyła pensje swoich pracowników o połowę i poprosiła, by wzięli bezpłatny urlop. Tylko wtedy mogła utrzymać otwarty swój hotel w starożytnej Petrze – pisze agencja Reutera. Powodem jej kłopotów jest brak turystów, którzy w związku z wojną toczącą się na Bliskim Wschodzie od 13 miesięcy, omijają Jordanię. Granica tego kraju z Izraelem przebiega wzdłuż Morza Czerwonego i Martwego i jest usiana kurortami. – Nie ma żadnych przychodów, same straty – mówi dziennikarzowi al Hinti, która zarządza hotelem Nomads.

Pozostało 84% artykułu
Zanim Wyjedziesz
Wielkie Muzeum Egipskie otwarte. Na razie na próbę
Nowe Trendy
Morsowanie, biegówki, spa... - Sopot zachęca w reklamie do przyjazdu po sezonie
Nowe Trendy
Tunezja świętuje turystyczny rekord i nagradza polskie biura podróży
Nowe Trendy
Koszykarz i kolarka promują polskie atrakcje turystyczne. 200 milionów odsłon w Europie
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Nowe Trendy
Egipt chce dotrzeć do młodych turystów. Szuka pomocy w Google'u