Czerwone domki rybackie na palach, majestatyczne góry i turkusowe wody fiordów przyciągają co roku na Lofoty setki tysięcy gości. To o wiele więcej niż wynosi liczba mieszkańców, których łącznie jest zaledwie 24 tysiące – pisze niemiecki „Tagesschau” w internetowym wydaniu.
– Z każdym rokiem pojawia się więcej problemów – mówi Kjersti Delp, jedna z mieszkanek Lofotów w rozmowie ze szwedzkim radiem Sveriges Radio. – Turyści rozbijają namioty wszędzie, gdzie popadnie, bo nie ma tu żadnych ogrodzeń ani ograniczeń. Najgorzej jest z tymi, którzy przyjeżdżają bez toalet – z namiotami czy starymi kamperami. Wszystko trafia do natury. Latem, gdy robi się ciepło, smród jest nie do zniesienia – twierdzi.
Czytaj więcej
Norweski parlament zatwierdził podatek turystyczny, który wejdzie w życie w 2026 roku. Będzie on...
Przybywa turystów na Lofotach – to kłopot
W ubiegłym roku w samych hotelach na Lofotach nocowało prawie 724 tysiące turystów – te statystyki nie uwzględniają tych, którzy mieszkali w kamperach, namiotach lub w prywatnych mieszkaniach rezerwowanych za pośrednictwem platform takich jak Airbnb. Liczba tych ostatnich wzrosła w ciągu roku o ponad 50 procent.
Dodatkowy ruch to ogromne obciążenie dla samorządów. – Musimy wydawać setki koron rocznie na każdego mieszkańca tylko po to, by poradzić sobie z dodatkowymi kosztami śmieci i toalet – mówi burmistrz jednej z tutejszych gmin, Einar Benjaminsen, w rozmowie z norweską telewizją NRK. – Wolelibyśmy przeznaczyć te środki na szkoły czy opiekę zdrowotną, a nie na sprzątanie po turystach.