– Pierwsza połowa roku na kolei była bardzo specyficzna. Przez pierwsze dwa miesiące było więcej pasażerów w pociągach niż rok wcześniej, co potwierdzało tendencję wzrostową utrzymującą się od czterech, pięciu lat. Potem nagle nastąpiło załamanie, zamknięcie gospodarki, ludzie pozostali w domach, a spadek liczby pasażerów w pociągach sięgnął 90 procent. W wakacje było znowu lepiej, a we wrześniu naprawdę dobrze – przybyło pasażerów, a rynek zaczął się odbudowywać. Były takie województwa, w których brakowało raptem kilku procent do tego, żeby wyrównać wynik z września ubiegłego roku – wyjaśnia sytuację na kolei w rozmowie z agencją Newseria Biznes prezes Fundacji Pro Kolej Jakub Majewski.
W kolejnych tygodniach na zmniejszenie się ruchu pasażerów wpłynęło częściowe przeniesienie nauki do internetu, początkowo studentów i uczniów szkół ponadpodstawowych, potem także uczniów podstawówek. Jak podkreśla prezes, to grupy pasażerów wyjątkowo wiernych kolei. Potem nałożyły się na to wprowadzane restrykcje – zamknięcie hoteli dla gości innych niż biznesowi, a także rządowa rekomendacja wprowadzenia pracy zdalnej w firmach w jak najszerszym zakresie.
CZYTAJ TEŻ: Szwajcarskie i austriackie koleje będą więcej jeździć nocą
Zdaniem eksperta sytuacja raczej nie będzie tak zła jak w pierwszej połowie roku, ale niewątpliwie transport kolejowy, patrząc na wyniki z całego roku, zostanie silnie dotknięty skutkami pandemii. Szacunki dotyczące przewozów pasażerskich pokazują, że w tym roku kolej przewiezie 20-30 procent mniej pasażerów niż zazwyczaj i przychody będą proporcjonalnie niższe.
– Na szczęście kolej pasażerska w zdecydowanej większości jest wspierana przez państwo. Jest to usługa publiczna, tak samo jak wszystkie pozostałe, na przykład służba zdrowia, która musi funkcjonować nawet wtedy, kiedy nie przynosi dochodów. W związku z tym część strat przewoźników kolejowych będzie rekompensowana przez budżety państwowe lub samorządowe – dodaje prezes Fundacji Pro Kolej.