Jak oświadczyły British Airways, nie ma dowodów, żeby awaria była skutkiem cyberataku.
Pierwsze informacje o awarii pojawiły się w mediach społecznościowych rano, kiedy pasażerowie narzekali na opóźnienia i brak informacji ze strony przewoźnika. Wczesnym popołudniem linia lotnicza poinformowała o odwołaniu wszystkich lotów do godz. 18 czasu lokalnego (godz. 19 w Polsce), anulując następnie wszystkie połączenia co najmniej do końca dnia.
Na portalach pasażerowie wyrażali niezadowolenie z zaistniałej sytuacji. "Stoimy na pasie startowym od kilku godzin. Nie mamy nic do picia, ale BA przyjmuje tylko płatności kartą, a my mamy tylko gotówkę. Co robić?" - napisała jedna z pasażerek w samolocie, który utknął na płycie lotniska. Inni skarżyli się na brak współpracy ze strony linii lotniczych oraz kolejki do opuszczenia terminali.
Podróżni zwracali również uwagę, że nie działa aplikacja BA umożliwiająca odprawienie się przed lotem, a piloci, z którymi rozmawiały brytyjskie media, tłumaczyli, że istnieją problemy z dostępem do manifestu pokładowego, zawierającego m.in. dane pasażerów i informacje o bagażu rejestrowanym.
Przedstawiciele związku zawodowego GMB podkreślili w rozmowie z BBC, że ich zdaniem problemu można było uniknąć, gdyby linie lotnicze nie zdecydowały się na przeniesienie do Indii w ubiegłym roku wielu miejsc pracy związanych z systemami informatycznymi.