Otwarcie Centralnego Portu Lotniczego w okolicy Babska bądź Mszczonowa zatrzęsie regionalnymi portami. Ofiarą padnie stołeczne Lotnisko Chopina i port w Łodzi. Z tym drugim nie będzie problemu, bo łodzianie już teraz zdecydowanie wolą latać z Warszawy, z którą ich miasto łączy autostrada. Z łódzkiego lotniska korzysta miesięcznie ok. 20 tysięcy ludzi. Mało logiczne będzie także dalsze funkcjonowanie portu w Radomiu, niepewny jest los Bydgoszczy. Nie wiadomo, jaka będzie polityka Ryanaira i innych niskokosztowych linii lotniczych korzystających z lotniska w Modlinie. Lotnisko to może więc przetrwać, jeśli umocni się tam czarterowy biznes. Ale w nieoficjalnych rozmowach szefowie polskich lotnisk nie ukrywają swoich obaw przed konkurencją CPL. I wiedzą, że teraz mają jedyną szansę, żeby przyciągnąć do siebie przewoźników i zachęcić mieszkańców regionu do latania. Jeśli ich biznes będzie silny, a ruch będzie rósł, CPL wcale nie musi im zagrozić.
– Wielokrotnie podważano sens istnienia lotnisk w Szczecinie czy Poznaniu, argumentując, że Polacy po otwarciu granic będą woleli latać z Berlina. Ale zagrożenie się nie zmaterializowało. Na wzrost liczby odpraw pasażerskich w tych dwóch portach wpłynęło z pewnością przedłużająca się budowa megalotniska Berlin Brandenburg. Ale nie tylko. Polacy polubili latanie z bliskich portów, bo tak jest wygodniej i taniej – mówi Kurt Hoffmann, analityk europejskiego rynku lotniczego.
– Transport lotniczy w Polsce ma wielką przyszłość – przekonuje Jerzy Szmit, wiceminister infrastruktury i budownictwa. Jego zdaniem regiony będą się rozwijały, a to przełoży się na ruch lotniczy i to nie tylko na północy i południu kraju, zwłaszcza w Gdańsku czy Krakowie. Zyskać mogą także te najmniejsze. – Radom, Szymany, Lublin czy Bydgoszcz mają szansę na dojście do poziomu miliona pasażerów rocznie, a taki jest próg wymagany do utrzymania rentowności portu – mówił w ostatnią środę minister Szmit podczas konferencji w Warszawie.
A rynek faktycznie dynamicznie się rozwija. W ostatni czwartek niskokosztowy Ryanair otworzył piątą polską bazę, tym razem w Poznaniu. I natychmiast ogłosił uruchomienie z tego lotniska siedmiu nowych kierunków – do Tel Awiwu, Ejlatu, Billund, Castellon, Madrytu, Oslo Torp i Aten. Prezes poznańskiego portu Mariusz Wiatrowski nie ukrywa, że negocjacje z Irlandczykami były trudne. – Ale utworzenie bazy dla samolotu Ryanaira to ogromna szansa na szybki rozwój siatki połączeń, tak istotnej dla relacji biznesowo-turystycznych miasta – mówił prezes Wiatrowski na ceremonii otwarcia bazy. I ujawnił, że Madryt, który znalazł się już w siatce, to pierwszy krok w realizacji umowy z Ryanairem. – Na kolejne czekamy – podkreślił prezes Wiatrowski.
15 nowych kierunków, w tym sześć z regionalnych, otworzy w tym roku LOT. Linia uruchomi od czerwca loty do Tel Awiwu z Wrocławia, Poznania, Lublina i Gdańska. Od lipca narodowy przewoźnik poleci z Krakowa do Chicago. Dwa tygodnie temu samolot LOT wrócił zaś na trasę do Zielonej Góry.