Pasażerowie Enter Aira: Mężczyzna mówił, że wyjdzie w kaftanie bezpieczeństwa

- Pilot poinformował, że mamy awarię. Zorientowaliśmy się, że coś jest nie tak, że jest pan, który mimo uwag stewardes wstaje, chodzi po samolocie - opowiadają pasażerowie samolotu, który musiał lądować awaryjnie w Pradze

Publikacja: 31.12.2016 10:13

Pasażerowie Enter Aira: Mężczyzna mówił, że wyjdzie w kaftanie bezpieczeństwa

Foto: PAP/Fot. Leszek Szymański

Samolot czarterowej linii Enter Air lecący z Las Palmas na Wyspach Kanaryjskich do Warszawy wylądował w piątek wieczorem w Pradze z powodu pasażera, który twierdził, że ma bombę. Jednostka antyterrorystyczna wyprowadziła z pokładu sprawcę alarmu. Pasażerowie zostali ewakuowani.

W sobotę w godzinach porannych Polacy wrócili na pokładzie drugiego samolotu, wysłanego do Pragi przez Enter Air. Po wylądowaniu w Warszawie skarżyli się w rozmowie z dziennikarzami, że na lotnisko w Pradze nie przyjechał do nich nikt od przewoźnika, kilka razy przesuwano godzinę odlotu, a informacje, które otrzymywali były niejasne. - W końcu pojawił się zastępca konsula, który uspokajał ludzi, organizował im jedzenie i koce - mówił jeden z pasażerów.

Zdaniem innego, przewoźnik nie zapewnił pasażerom noclegów i żywności. - Mówili, że mamy hotele i żywność, ale nic nie było załatwione. Ludzie z małymi dziećmi leżeli na podłodze - relacjonował.

Z kolei jedna z kobiet, która była pasażerką samolotu, mówiła, że nie ma pretensji z powodu nocy spędzonej na lotnisku: - Wiem, jak trudno jest zorganizować nocleg w hotelu dla tak wielu ludzi w tak krótkim czasie.

Nie udało się zdobyć komentarza przewoźnika w tej sprawie.

Inny z pasażerów, relacjonując przebieg wydarzeń na pokładzie samolotu lecącego z Las Palmas, opowiadał, że w trakcie lotu mężczyzna grożący posiadaniem ładunku wybuchowego dyskutował z załogą. - Nie było krzyków, była rozmowa - mówił.

Według niego jeden z pasażerów miał pomóc w obezwładnieniu mężczyzny. Kiedy samolot wylądował w Pradze, na pokład weszli antyterroryści i wyprowadzili awanturującego się Polaka. Następnie wszyscy pasażerowie zostali przeszukani, po czym parami byli wypuszczani do autokaru. Opróżnianie samolotu trwało około trzech godzin.

Jak przypuszcza inna pasażerka, mężczyzna był chory psychicznie. - Pilot poinformował nas, że mamy awarię. Zorientowaliśmy się, że coś jest nie tak, że jest pan, który mimo uwag stewardes wstaje, chodzi po samolocie. Żona zwracała mu uwagę, jednak nie słuchał. Był bardzo impulsywny; nie był groźny, ale zaczepny. Opowiadał, że zwiedził cały świat. Pani, która siedziała obok niego mówiła, że powiedział jej, że jeśli wylądujemy, to wyjdzie w kaftanie - relacjonowała.

Zatrzymany w stolicy Czech 68-letni Polak jest podejrzewany o spowodowanie zagrożenia dla ruchu lotniczego i wywołanie fałszywego alarmu - podała w sobotę agencja prasowa CTK.

Jak powiedziała CTK rzeczniczka policji Katerina Rendlova przesłuchiwany przez czeskich funkcjonariuszy mężczyzna tłumaczył swoje zachowanie "poleceniami Boga". Na pokładzie samolotu nie znaleziono żadnych materiałów wybuchowych.

Czeskie służby wykluczyły motyw o charakterze terrorystycznym. Rzeczniczka policji podkreśliła jednak, że po wejściu na pokład funkcjonariusze musieli użyć wobec mężczyzny środków przymusu, ponieważ nie reagował na polecenia opuszczenia samolotu. "Nie zachowywał się agresywnie ani problematycznie, jednak nie chciał współpracować z funkcjonariuszami" - dodała.

Mężczyzna przebywa w areszcie i na razie nie postawiono mu oficjalnie żadnych zarzutów - dodaje CTK. W sobotę w tej sprawie spodziewane są wyjaśnienia czeskiej policji granicznej.

Samolot czarterowej linii Enter Air lecący z Las Palmas na Wyspach Kanaryjskich do Warszawy wylądował w piątek wieczorem w Pradze z powodu pasażera, który twierdził, że ma bombę. Jednostka antyterrorystyczna wyprowadziła z pokładu sprawcę alarmu. Pasażerowie zostali ewakuowani.

W sobotę w godzinach porannych Polacy wrócili na pokładzie drugiego samolotu, wysłanego do Pragi przez Enter Air. Po wylądowaniu w Warszawie skarżyli się w rozmowie z dziennikarzami, że na lotnisko w Pradze nie przyjechał do nich nikt od przewoźnika, kilka razy przesuwano godzinę odlotu, a informacje, które otrzymywali były niejasne. - W końcu pojawił się zastępca konsula, który uspokajał ludzi, organizował im jedzenie i koce - mówił jeden z pasażerów.

0 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017: W Grecji Mitsis nie do pobicia
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017 pomaga w pracy agenta
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017: „Strelicje" pokonały „Ślicznotkę"
Turystyka
Turcy mają nowy pomysł na all inclusive
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Turystyka
Włoskie sklepiki bez mafijnych pamiątek