Państwa te za wszelką cenę starają się blokować przepływ pieniędzy, by nie tracić walut. Jak informuje międzynarodowe stowarzyszenie przewoźników lotniczych IATA, tylko Egipt jest skłonny do współpracy - wiosną tego roku zwrócił liniom lotniczym 291 mln dolarów. Ale nadal jest winien 240 mln dolarów.

W Egipcie wprowadzono w marcu kontrolę wywozu kapitału, kiedy było już oczywiste, że turystyka nie da takich przychodów, jak oczekiwano. IATA w imieniu przewoźników rozmawia teraz z władzami tego kraju o uwolnieniu środków. Linie lotnicze zastanawiają się nad zawieszeniem połączeń z Egiptem, skoro nie mogą korzystać z pieniędzy, które tam zarobiły.

- Dla nas ta sytuacja także jest bardzo niekorzystna - przyznaje w rozmowie z „Rzeczpospolitą" dyrektor generalny EgyptAir Hisham El-Nahas. — Połączenia lotnicze są kluczowe dla naszego kraju, a cała branża lotnicza daje zatrudnienie milionowi ludzi i przynosi 13,1 mld dolarów zysków rocznie. Jak mówi, bardzo chciałby, żeby do Kairu znów latał LOT.

„Nie może być tak, że przewoźnicy pomagają Egiptowi utrzymując połączenia, a potem nie są w stanie wywieźć swoich zysków. IATA rozmawia z rządem w Kairze, aby znaleźć rozwiązanie, które umożliwi liniom lotniczym normalne funkcjonowanie"- czytamy w informacji IATA.

Egipt i tak jest jednym z mniejszych dłużników linii lotniczych. Od kilku lat IATA stara się wyciągnąć z Wenezueli prawie 4 mld dolarów, czego rząd w Caracas konsekwentnie odmawia. Bogata Nigeria zalega z wypłaceniem 591 mln dolarów, Sudan zatrzymał 360 mln, a Angola 237 mln dolarów.