Airbus 321 Metrojetu miał 18 lat. Jeśli był odpowiednio serwisowany, można go uznać na maszynę w średnim wieku, która spokojnie powinna latać jeszcze kilka lat. Była jednak intensywnie eksploatowana. Wcześniej latała dla libijskiej linii Middle East Airlines, tureckich Onur Air, saudyjskiej Saudii oraz syryjskich Cham Wings.
Sama linia rozpoczynała działalność 22 lata temu jako Kogalymavia, latała po Rosji, potem przekształciła się w Metrojet i operowała głównie z Tallinna, St Petersburga i Moskwy do Szarm el-Szejk i Hurghady. Miała 10 samolotów: dwa Airbusy 320, sześć Airbusów 321 i dwa Bombardiery.
Na koncie Metrojet miał jeden incydent. Cztery lata temu na pasie startowym w Surgucie zapalił się jej Tu 154. Udało się wówczas ewakuować większość pasażerów, zanim ogień doszedł do zbiorników paliwa. Zginęły jednak trzy osoby a 41 zostało rannych.
W ostatnich 20 latach w Rosji było 20 katastrof lotniczych w których straciło życie 1330 ludzi. Jak wynika z danych IOSA, międzynarodowej agencji zajmującej się audytem operacji lotniczych, w rosyjskich liniach jeden wypadek śmiertelny przypada raz na 1,2 miliona lotów, podczas gdy średnia światowa wynosi jeden przypadek śmiertelny na każde 4,7 miliona, a najczęściej dochodzi do wypadków jeszcze na płycie lotniska, bądź wkrótce po starcie.
Dla przypomnienia, niewiele ponad rok temu na lotnisku Wnukowo w Moskwie zginął prezes francuskiego koncernu naftowego Total, Christophe de Margerie. Jego prywatny odrzutowiec zderzył się z pługiem śnieżnym. O wypadek obwiniano operatora pługa, którego jednak przecież ktoś wysłał do odśnieżania. Dodatkowo jeszcze okazało się, że w wieży kontroli lotów była na dyżurze jedynie niedouczona praktykantka. Którą też tam ktoś samą zostawił.