Projekt myta na niemieckich autostradach i drogach szybkiego ruchu to sztandarowy projekt ministra z koalicyjnej CDU. To projekt mocno kontrowersyjny, bo opłatami obciążeni mają być głównie obcokrajowcy korzystający. Niemcom myto ma być refundowane.
Nawet w macierzystej partii ministra pomysł wywołuje spory. Niemiecki tygodnik informuje, że podczas spotkania z politykami CDU z Nadrenii Północnej-Westfalii minister Dobrindt powiedział, że może się zgodzić na opłaty na autostradach, z pominięciem dróg ekspresowych. Kiedy w 2018 roku myto dla ciężarówek zostanie rozszerzone na drogi ekspresowe, wtedy też samochody osobowe będą musiały je płacić na tych drogach.
Dotychczas plan Dobrindta zakładał, że płacić będą wszyscy kierowcy samochodów osobowych na wszystkich drogach. To z kolei wywołało protesty władz gmin nadgranicznych, które czerpią spore dochody z turystyki zakupowej. Do Nadrenii Północnej-Westfalii przyjeżdżają na zakupy mieszkańcy Belgii, z niższych cen w niemieckich sklepach i supermarketach korzystają także Szwajcarzy i Polacy. Gminy nadgraniczne obawiają się, że myto położy kres tej turystyce i stracą miejskie i gminne budżety.
Minister Dobrindt ma do końca tego miesiąca przedstawić kompletny projekt wprowadzenie opłat drogowych w Niemczech.
Opłaty na niemieckich autostradach miałyby zacząć obowiązywać od 1 stycznia 2016 roku. Planuje się wprowadzenie kilku rodzajów winiet: rocznej za 100 euro, 2-miesięcznej za 30 euro i 10-dniowej za 10 euro. Jednocześnie ministerstwo planuje ulgi dla niemieckich kierowców - ich wielkość miałaby jednak zależeć od tego, jak bardzo dany pojazd zanieczyszcza środowisko. Samochody o napędzie elektrycznym miałyby zostać całkowicie zwolnione zarówno z podatku drogowego, jak i z opłat za autostrady.