Po bankructwie Malevu w lutym 2012 budapeszteńskie lotnisko straciło natychmiast 40 proc. biznesu. Ale część ruchu lotniczego, dzięki liniom niskokosztowym została odbudowana.
Drastycznie zmalała (nadal jest to ok. 20 proc.) liczba operacji lotniczych — tzn. startów i lądowań — do 87,56 tys. Jest to o 23 tys. mniej, niż wówczas, kiedy Malev jeszcze latał. Czyli było ich tyle, ile 10 lat wcześniej.
Trudniej było o odbudowę przychodów finansowych. W Budapeszcie przestali przesiadać się pasażerowie tranzytowi (wcześniej było ich 1,5 mln na 8,7 mln obsłużonych), a trzy duże linie — amerykańskie Delta i American Airlines, chiński Hainan Airlines przestały obsługiwać połączenia, bo ich pasażerowie nie mieli zapewnionej łatwej przesiadki. Żadna linia nie przejęła też po Malevie połączeń do Newarku, Toronto, Bangkoku, Tokio i Pekinu.
W pierwszym roku po bankructwie przejętych zostało ponad 60 proc. tras obsługiwanych przez Malev. Dzisiaj lotnisko odzyskało 80 proc. lotów krótkodystansowych, ale znów żadnego długodystansowego. Na średnim dystansie pojawiły się katarskie linie Qatar Airways wywożące pasażerów do hubu w Dausze, a Wizz Air zaczął latać do Tel Aviwu i planuje inaugurację trasy na Dubai Central World.
Miliardowe straty
Łączna strata spowodowana upadkiem Malevu jest szacowana na 3,67 mld dolarów - tyle, co półtora planowanego węgierskiego deficytu budżetowego w roku 2012.