Powodem uruchomienia przez katarską linię lotniczą nowych rejsów jest fakt, że samoloty Qatar Airways odlatujące z Warszawy mają klasę ekonomiczną wypełnioną niemal w stu procentach.
Tymczasem trzy dni później - 6 lutego - pierwszy raz wyląduje na warszawskim lotnisku duży A330-200, samolot dubajskiego przewoźnika Emirates, z którym Qatar Airways zażarcie konkuruje. Maszyna Emirates będzie nie tylko większa, ale będzie miała również trzy klasy podróży (oprócz ekonomicznej i biznesu, także pierwszą), podczas gdy Qatar na polskim rynku pozostaje przy dwuklasowym A320.
Tanio do Azji
Do walki o pasażerów wylatujących z Warszawy wyraźnie przyłącza się również Lufthansa, która wraz z liniami swojej grupy (Swiss i Austrian Airlines) miała dotychczas niemal monopol na wożenie polskich pasażerów do Azji.
W klasie ekonomicznej różnice w najniższych taryfach Lufthansy, Emirates i Qataru nie są duże - co najwyżej około 200 - 300 złotych za powrotny bilet z podatkami i opłatami. Na przykład najtańsza podróż do Pekinu Lufthansą, Qatar Airways bądź Emirates kosztuje około 2 tys. złotych, prawie tyle, co w LOT-cie (2100 - 2200 złotych).
Prawdziwa bitwa na ceny rozgrywa się w klasie biznes. Za podróż Dreamlinerem LOT-u (na trasę do Pekinu B787 wejdzie na początku marca) polski przewoźnik każe sobie płacić ok. 9 tysięcy złotych. Tę samą trasę z Emirates można odbyć za 7,5 tys (w taryfie tzw. companion travel - kiedy dwie osoby razem kupują bilety i lecą w tym samym terminie), a Qatar Airways - 7,8 tys. ze sztywnymi datami wykupu biletu. W podróżach biznesem do Bangkoku różnice w cenach są już znacznie większe - Lufthansa zabierze nas za nie mniej, niż 9,9 tys. złotych, Emirates - za 7,6 tys. (companion), a Qatar- za 7,8 tysiąca.