Jedziemy przecież na tym samym wózku. Touroperatorzy dostarczają nam towar na półkę, a my go sprzedajemy. Staramy się więc działać racjonalnie i odpowiedzialnie. Przekroczenie cienkiej czerwonej linii nie jest w naszym interesie. Gdybyśmy przyczynili się do kłopotów któregokolwiek z naszych partnerów, dostalibyśmy rykoszetem, bo kłopoty nawet niewielkiej firmy spowodowałby niepewność i położyły się cieniem na całym rynku. Dlatego naszą polityką jest tak kształtować relacje finansowe, żeby zarobiły obie strony.
Jesteśmy dużym agentem, funkcjonujemy w ramach dużej kapitałowej grupy giełdowej, która ma długofalową strategię rozwoju i dba o wizerunek. Jesteśmy więc stabilnym i wiarygodnym partnerem. Cieszymy się, kiedy nasza rola w czyimś biznesie jest duża, ale jednocześnie czujemy wiążącą się z tym odpowiedzialność.
Czy kupujecie My Travel za własną gotówkę i czy ta transakcja była waszą własną decyzją, czy decyzją, która zapadła na szczytach Wirtualnej Polski?
Kupujemy za własne pieniądze. Merytorycznie decyzję przygotowaliśmy sami, ale decyzja o jej przeprowadzeniu musiała zapaść we władzach holdingu. Decyzje o takim zakupie muszą się bowiem wpisywać w jego strategię. Za proces akwizycji odpowiedzialny był więc departament corporate development WP. Wszystko odbyło się więc tak jak w wypadku każdej z kilkunastu poprzednich akwizycji, jakie przeprowadziła w ostatnich latach Wirtualna Polska Holding.
Jakie kolejne marki czy firmy turystyczne macie teraz na oku, kogo chcecie przejąć?
Nikogo. W tym momencie Wirtualna Polska jest bardzo dobrze reprezentowana na rynku turystycznym. Jesteśmy liderem zarówno w turystyce krajowej, jako właściciel portali z noclegami Nocowanie.pl i Eholiday.pl, jak i wyjazdowej, jako właściciel Wakacje.pl i My Travel, a częściowo też eSky.pl. A przecież nie chodzi o kupowanie dla kupowania, ale o zwiększanie efektywności biznesu i oferowanie klientom lepszego produktu czy lepszej obsługi.
Skupiamy się teraz, jak wspomniałem, na zbudowaniu synergii z My Travel. Jednocześnie wchodzimy w bardzo intensywny okres sezonu letniego. Szczerze powiedziawszy, nie w głowie nam jakiekolwiek kolejne akcje zakupowe.
Czy po zdobyciu wyjątkowej pozycji w segmencie sprzedaży wycieczek, nie kusi was, aby wejść w buty touroperatora i na przykład samemu zacząć pakietować wycieczki lub wręcz stać się organizatorem turystyki? Takie łączenie pokrewnych biznesów jest ostatnio popularne - linie lotnicze oferują klientom noclegi, a biura podróży zarządzają hotelami.
W przyszłości, którą potrafię sobie wyobrazić, nie mamy planów wchodzenia w rolę touroperatora. Bardzo dobrze czujemy się działając w modelu asset light – stawiamy na półce towar dostarczony nam przez producenta. Nie musimy martwić się o wytwarzanie tego towaru i zarządzanie nim. Wystarczy nam, że nasi partnerzy – duzi, średni i mali touroperatorzy - świetnie znają się na tym, co robią.
Uważam, że podział na producenta i sprzedawcę jest dobrym podziałem. Nie widzimy potrzeby wchodzenia w działalność, na której się nie znamy, a która przy tym nie leży w strategii Wirtualnej Polski. Jesteśmy pośrednikiem, pomagamy klientowi w doborze produktu, ale sami go nie wytwarzamy. Tak jest w każdym segmencie, w którym działa nasz holding – czy to będzie sprzedaż odzieży, wyposażenia wnętrz, czy wycieczek lub noclegów.
Ile ostatecznie zapłacicie za My Travel? Ogłosiliście, że będzie to minimum 10 a maksimum 19 milionów złotych.
To zależy od wyników spółki. Jesteśmy przed szczytem sezonu, trudno przewidzieć...
...A na co wskazują obecne wyniki, że będzie to bliżej 10 czy 19 milionów?
Powiem tak: Cieszyłbym się, gdybyśmy zapłacili górną stawkę, bo to by oznaczało, że My Travel osiągnęło imponującą dynamikę wzrostu i bardzo dobrą rentowność.