Rozpoczęły się prace nad projektem najważniejszej od lat ustawy określającej zasady działania branży turystyki wyjazdowej. Wczoraj pierwszy raz zebrała się powołana dwa tygodnie wcześniej podkomisja, która ma się zająć ewentualnym poprawieniem projektu. Przedstawiając projekt wiceminister odpowiedzialny za turystykę w Ministerstwie Sportu i Turystyki Dariusz Rogowski przypomniał, że chodzi w nim przede wszystkim o transponowanie do polskiego prawa dyrektywy unijnej.
Na początek przewodniczący Grzegorz Janik (PiS) poprosił o wyrażenie swoich opinii o projekcie zaproszonych ekspertów i tak zwaną stronę społeczną. Okazało się, że lista ich zastrzeżeń do projektu jest całkiem spora i dotyczy czasem spraw kardynalnych.
Najdalej w krytyce projektu idą firmy ubezpieczeniowe. Przedstawicielka Polskiej Izby Ubezpieczeniowej Renata Orzechowska wręcz oświadczyła, że projektowany mechanizm rozliczania odszkodowań dla klientów niewypłacalnych biur podróży jest dla tego środowiska „nie do przyjęcia".
Projekt zakłada, że o ile ściąganiem wypoczywających za granicą klientów upadłego biura podróży do kraju zajmować się ma nadal marszałek województwa, z którego pochodzi dane biuro, o tyle za rozliczanie i wypłacanie odszkodowań dla wszystkich poszkodowanych już tylko firma ubezpieczeniowa, która udzieliła gwarancji temu touroperatorowi. Nie chodzi tu tylko o wypłacanie pieniędzy z gwarancji, jak było do tej pory, ale także o wypłacanie pieniędzy z Turystycznego Funduszu Gwarancyjnego. Aż do zaspokajania ostatniego roszczenia.
Orzechowska wskazywała, że ten mechanizm nadmiernie obciąża ubezpieczycieli, którzy chcą odpowiadać jedynie w zakresie swojej gwarancji. Kiedy pieniądze gwarancji się wyczerpią, powinna kończyć się ich rola. Tymczasem projektodawca (rząd) zmusza ich, aby zajmowali się sprawą do końca i w tym zakresie dysponowali również pieniędzmi zgromadzonymi w TFG. To rodzi obowiązki biurokratyczne, do których spełniania ubezpieczyciele nie mają sił i środków.