Na podróże pasażerowie wydadzą 740 miliardów dolarów, czyli 1 procent światowego PKB. To o 10 miliardów dolarów mniej niż rok temu, bo bilety staniały. Średnia cena powrotnej podróży lotniczej wykupionej w tym roku będzie kosztowała 366 dolarów. Dwa lata temu było to 407 dolarów, rok temu - 472 dolary. To oczywiście efekt taniego paliwa, ale i zażartej konkurencji między przewoźnikami, zwłaszcza w Europie. - Jeszcze ten rok będzie finansowo lepszy od poprzedniego, ale kolejny może już być trudniejszy - ostrzega Tony Tyler, dyrektor generalny IATA.

— Nie widzę na razie żadnego spowolnienia, nasz biznes, zwłaszcza w przewozach międzynarodowych, stale rośnie - cieszy się Temel Kotil, prezes Turkish Airlines. — Nie ma powodu, abyśmy mieli nie zarabiać coraz więcej. Ta branża jest w tej chwili znacznie dojrzalsza, przeszła ogromną przemianę. A to, że jest cykliczna, było wiadomo od dawna. Zarabialiśmy w czasach, kiedy paliwo było drogie, więc tym bardziej zarabiamy teraz, kiedy jest tanie - mówił „Rzeczpospolitej" Willie Walsh, prezes International Airlines Group, były szef British Airways.

Zysk IAG w 2015 roku zwiększył się o połowę w porównaniu z wynikiem sprzed roku i wyniósł 1,5 miliarda euro. To o IAG mówi się teraz, że będzie największym graczem w konsolidacji na rynku lotniczym. Irlandczycy, którzy są gospodarzami tegorocznej konferencji IATA nie ukrywają, że dla nich transport lotniczy jest jedną z najważniejszych dziedzin gospodarki - ma wkład w PKB w wysokości 10,6 mld euro i daje pracę 220 tysiącom osób.

Spotkanie było ostatnim walnym zgromadzeniem IATA, któremu przewodniczył były prezes hongkońskiej linii lotniczej Cathay Pacific Tony Tyler. zastąpi go Alexandre de Juniac, który właśnie odchodzi z Air France KLM. W kuluarach konferencji mówi się, że liberała i praktyka Tylera zastąpi francuski polityk i dyplomata, absolwent elitarnej uczelni ENA. Jak się w tej sytuacji zmieni IATA, którą Tyler zostawia jako prężną i ważną organizację?

Wiadomo,że sytuacja w światowym lotnictwie nie będzie już tak sprzyjała de Juniakowi, o którym mówi się teraz, że powinien jak najszybciej wpłynąć na strajkujących francuskich kontrolerów. De Juniac chciał odejść z Air France KLM, bo jak mówi jego dawny współpracownik, natrafił na mur nie do przebicia i wypalił się psychicznie. Teraz już tylko musi pożegnać się z pilotami Air France, którzy właśnie zapowiadają strajk, bo chcą zarabiać więcej i pracować krócej.