Takie prognozy przedstawiła na początku roku firma STR, zajmująca się badaniem tego sektora turystyki. Według STR budowlany boom można zaobserwować w całych Stanach Zjednoczonych – od Nowego Jorku po San Francisco.
- Przemysł hotelarski bije rekordy zarówno pod względem popytu jak i dochodów i deweloperzy usiłują nadążyć za tym trendem – mówi wiceprezes STR Jan Freitag. Według badań firmy, tegoroczna aktywność budowlana będzie oznaczać co prawda wzrost wskaźnika nowych pokojów o 1,5 procent, co ciągle jest wynikiem poniżej wieloletniej średniej (1,9 proc.), ale aktywność budowlana w sektorze zwiększyła się o 21 procent w porównaniu z 2015 rokiem. - Średnie ceny wynajmu i wskaźniki obłożenia pokojów pną się w górę w rekordowym tempie, co nie uszło uwagi deweloperów. Nadszedł czas na budowanie – ocenia Freitag.
Ziemią obiecaną dla hotelarzy nie przestaje być Nowy Jork, gdzie obecnie trwa budowa hoteli z łączną liczbą 13 583 pokojów. Z biznesowego punktu widzenia są to dla deweloperów kosztowne, ale pewne inwestycje. Do listopada 2015 roku wskaźnik obłożenia pokojów w tym mieście wynosił prawie 85 procent i był najwyższy wśród 25 największych aglomeracji miejskich w USA.
Posiadanie obiektu w Wielkim Jabłku to także kwestia prestiżu. - Jeśli jakaś sieć chce być rozpoznawalna na świecie, powinna mieć przyczółek w Nowym Jorku – uważa Freitag.
Zainteresowanie deweloperów dotyczy także innych wielkich miast – Los Angeles, Chicago, Waszyngtonu, a nawet wydobywającego się z bankructwa Detroit, gdzie w długoterminowej perspektywie ma powstać 4200 nowych pokojów hotelowych.