Jak podaje Ray Blanchette, dyrektor Ignite Restaurant Group, do której należy marka Joe's Crab Shack już w sierpniu podniesiono w wybranych restauracjach zarobki załogi do minimum 14 dolarów na godzinę (w niektórych stanach kelnerzy mogą mogą otrzymywać od pracodawców tylko 2,13 dolara na godzinę), w zamian za rezygnację z napiwków, które w USA wynoszą zwyczajowo 15-25 procent wysokości rachunku. Podwyższono za to ceny serwowanych potraw o 12-15 procent.

Według Blanchette'a celem wprowadzanych zmian jest zmniejszenie zjawiska rotacji pracowników i poprawa jakości obsługi. - Osobiście uważam dawanie napiwków za przestarzały model – mówił Blanchette w rozmowie z dziennikarzami. - Dzięki rezygnacji z napiwków pracownicy będą mogli lepiej planować swoje dochody – argumentował, podkreślając, że eksperyment przynosi pozytywne rezultaty.

Jest to także odpowiedź firmy na coraz głośniejszą w USA kampanię na rzecz podwyżek płac dla pracowników restauracji. Dyskusja na temat likwidacji napiwków toczy się w USA od kilku miesięcy.

W październiku Danny Meyer, właściciel działającej głównie w Nowym Jorkum niejszej sieci restauracji dla klasy średniej, Universal Hospitality Group, poinformował o zaprzestaniu tej praktyki. W 13 lokalach wyrównano płace personelu kuchennego i kelnerów. W Gramercy Tavern na Manhhatanie, flagowym lokalu tej grupy, podwyższono równocześnie ceny potraw o około 20 procent. Na razie żadna z restauracji nie odnotowała spadku obrotów, choć wielu ekspertów od rynku uważa, że trudno na razie liczyć na upowszechnienie się obyczaju niedawania napiwków w sektorze zatrudniającym 11 milionów pracowników.