Choć gospodarka słabnie, polska turystyka się rozpędza. Zwłaszcza wyjazdowa - według najnowszych danych Instytutu Turystyki, do których dotarła „Rzeczpospolita", w pierwszej połowie roku liczba wyjazdów podskoczyła w porównaniu z pierwszymi sześcioma miesiącami ubiegłego o 51,6 proc. Od stycznia do końca czerwca turystycznie za granicę wyjechało ponad 1,5 mln osób. Rok wcześniej – tylko milion. Jeszcze bardziej wzrosła w tym czasie liczba wszystkich wyjazdów zagranicznych, włącznie z podróżami służbowymi – z 2,25 mln do prawie 3,8 mln. – Po okresie regresu wróciliśmy do dobrych wyników sprzed lat – tłumaczy Krzysztof Łopaciński, prezes Instytutu Turystyki.
Dlaczego właśnie teraz, gdy konsumenci coraz mocniej odczuwają skutki kryzysu? Eksperci uważają, że odkładając inne wydatki, oszczędzamy więcej pieniędzy na urlopowy wyjazd. A z tego ostatniego rezygnować nie chcemy. – Ludzie odkładają na przykład remont mieszkania, ale nie wyobrażają sobie urlopu bez wyjazdu – twierdzi Łopaciński.
Turystyczne ożywienie widać w biurach podróży. Tu liczba wyjazdów wzrosła o 10 proc., do 550 tys. Wzrostowy trend widoczny był także w lipcu. Itaka, największy polski touroperator, sprzedała w ubiegłym miesiącu rekordowe 67 tysięcy wyjazdów.
Nic dziwnego, że szybko rośnie liczba firm, które na turystyce chcą zarabiać. W końcu ubiegłego tygodnia w całym kraju wpisanych było 3292 organizatorów turystyki, o ponad tysiąc więcej niż w roku 2009. W całym roku ubiegłym działalnością turystyczną zajęło się 370 nowych podmiotów, a w siedmiu miesiącach tego roku przybyło już 331 kolejnych.
Ten boom odbija się jednak negatywnie na jakości branży. Potwierdza to narastająca fala bankructw. Z dziewięciu biur podróży, które w tym sezonie splajtowały, dwie trzecie rozpoczęło działalność w roku 2010 lub później. W dodatku nowe biura otwierają osoby, które były w zarządach wcześniejszych bankrutów. Przykładowo właścicielem upadłego w lipcu poznańskiego biura Alba Tour jest Egipcjanin, który w 2010 roku doprowadził do upadłości biura podróży Top Tours w Estonii. Z kolei właścicielem innego lipcowego bankruta – Blue Rays – był dawny pracownik upadłego w połowie 2009 roku biura podróży Kopernik. Równie niepokojący jest fakt, że większością tegorocznych bankrutów zarządzali obcokrajowcy, głównie z państw północnoafrykańskich.