Właściciele nartostrad obawiają się, że nowe przepisy wystraszą narciarzy i spowodują straty. MSWiA tłumaczy, że chodzi o zagwarantowanie bezpieczeństwa na stokach.
Pomysł powstał podczas prac nad ustawą o bezpieczeństwie i ratownictwie w górach i na zorganizowanych trasach narciarskich, która weszła w życie na początku września. – Ze względu na szczegółowość zapisu zdecydowaliśmy się wyrzucić go z ustawy i wprowadzić w rozporządzeniu – mówi „Rz" Piotr Van der Coghen, ratownik górski, instruktor narciarstwa, poseł PO i autor ustawy.
Nie ma szans na zysk?
Dziś takich norm nie ma. Właściciel wyciągu stawia urządzenie, na jakie go stać – od orczyka do pięcioosobowej kanapy.
– W polskich górach rządzi wolna amerykanka. Zarządcy wyciągów myślą wyłącznie o tym, jak szybko zarobić. Stoki są przeciążone, nikt nie myśli o bezpieczeństwie narciarzy. Pora to ucywilizować – ocenia Van der Coghen.
Szacuje się, że na nartach jeździ od 3 do 4 mln Polaków. W ubiegłym roku GOPR na stokach interweniował 4,5 tys. razy. To dwa razy więcej niż cztery lata wcześniej.