MSWiA wprowadza normy bezpieczeństwa na stokach

200 mkw. na trasie łatwej, 300 mkw. na trudnej i 400 mkw. na bardzo trudnej - MSWiA chce wprowadzić normy określające, ile miejsca muszą mieć narciarze na stoku. A jest ich w Polsce 3 – 4 miliony

Publikacja: 15.11.2011 08:01

MSWiA wprowadza normy bezpieczeństwa na stokach

Foto: Fotorzepa, Łukasz Solski Łukasz solsk solsk

Właściciele nartostrad obawiają się, że nowe przepisy wystraszą narciarzy i spowodują straty. MSWiA tłumaczy, że chodzi o zagwarantowanie bezpieczeństwa na stokach.

Pomysł powstał podczas prac nad ustawą o bezpieczeństwie i ratownictwie w górach i na zorganizowanych trasach narciarskich, która weszła w życie na początku września. – Ze względu na szczegółowość zapisu zdecydowaliśmy się wyrzucić go z ustawy i wprowadzić w rozporządzeniu – mówi „Rz" Piotr Van der Coghen, ratownik górski, instruktor narciarstwa, poseł PO i autor ustawy.

Nie ma szans na zysk?

Dziś takich norm nie ma. Właściciel wyciągu stawia urządzenie, na jakie go stać – od orczyka do pięcioosobowej kanapy.

– W polskich górach rządzi wolna amerykanka. Zarządcy wyciągów myślą wyłącznie o tym, jak szybko zarobić. Stoki są przeciążone, nikt nie myśli o bezpieczeństwie narciarzy. Pora to ucywilizować – ocenia Van der Coghen.

Szacuje się, że na nartach jeździ od 3 do 4 mln Polaków. W ubiegłym roku GOPR na stokach interweniował 4,5 tys. razy. To dwa razy więcej niż cztery lata wcześniej.

Jednak właścicieli infrastruktury to nie przekonuje. – Absurd, głupota, kto to wymyślił?! – denerwuje się Stanisław Richter, szef sprywatyzowanego właśnie Szczyrkowskiego Ośrodka Narciarskiego, największego w Polsce. Gdyby rozporządzenie weszło w życie, szczyrkowskie wyciągi mogłyby wwozić na górę nie 9 tys., ale 3 tys. narciarzy na godzinę, a na najtrudniejszej trasie w ośrodku, Bieńkuli, ograniczenia sięgnęłyby aż 90 proc.

– Będą kolejki jak za komuny, a potem narciarze uciekną na Słowację – przewiduje Richter, który obawia się, że spłacający kredyty ośrodek popadnie w tarapaty. – Koszty funkcjonowania to od 4 do 7 mln zł w sezonie – mówi. – Ubiegły rok ledwie się zbilansował. A po trzykrotnym zmniejszeniu ruchu, w ogóle nie ma szans na zysk.

Alternatywa to powiększenie tras. By utrzymać liczbę narciarzy w Szczyrku, do obecnych 64 ha trzeba by dołożyć ponad 120 ha. – Ale samo wylesienie kosztuje 70 zł za metr kwadratowy, to drożej niż działki budowlane w okolicy – zauważa Richter.

Tomasz Derwich, kierownik tras w Białce Tatrzańskiej, zwraca uwagę na inny problem: – W polskich realiach poszerzanie tras czy wytyczanie nowych to droga przez urzędową mękę.

Rekord w Tyrolu

W podobnym tonie wypowiada się Roland Marciniak, burmistrz Świeradowa-Zdroju. – Narciarze uciekną do czeskich ośrodków kilkanaście kilometrów dalej – ocenia. Wylicza, że kolej gondolowa stworzyła 30 nowych miejsc pracy bezpośrednio i 120 pośrednio, dla ludzi obsługujących narciarski biznes. W budżecie miasta podatki z gondoli to 200 tys. zł rocznie, napędziły one także koniunkturę w uzdrowisku, np. wpływy z opłaty klimatycznej wzrosły o 15 proc.

Jednak według Sylwii Groszek, rzeczniczki stowarzyszenia Polskie Stacje Narciarskie i Turystyczne, większość z nich zmieści się w ministerialnych normach, zagrożone będą mniejsze ośrodki.

– W krajach alpejskich nie ma takiego rozwiązania – zauważa Groszek. I podaje przykład z Tyrolu. Tam obszar narciarski dostosowywano do ruchu na trasach, a nie odwrotnie. – I przede wszystkim poprzedzono to analizą ruchu, z której wynikało, że jedna trzecia narciarzy siedzi na wyciągu, jedna trzecia zjeżdża, a jedna trzecia opala się, pije piwo w knajpie itp. U nas jest podobnie, ale w projekcie rozporządzenia nie wzięto tego pod uwagę.

Christian Gleirscher z informacji turystycznej na Stubaiu, popularnym lodowcu w Tyrolu, jest zdziwiony pytaniem o normy bezpieczeństwa: – W ostatni weekend października padł rekord, na lodowiec przyjechało 12 tys. ludzi, a na razie mamy otwartych tylko ok. 50 km tras. Ale nikt nie myślał o spowalnianiu wyciągów, czy niewpuszczaniu tłumów na górę.

Van der Coghen nie rozumie stanowiska polskich firm. – Kiedy konstruowaliśmy ustawę, a w niej zapis o ograniczeniu przepustowości, konsultowaliśmy pomysł z Polskimi Stacjami Narciarskimi i Turystycznymi. Byli za, bo rośnie im pod bokiem dzika konkurencja, która łamie wszelkie zasady – mówi.

– Ale mieliśmy jeszcze o tym dyskutować – wytyka Groszek.

Van der Coghen podkreśla, że za spełnianie norm ma odpowiadać Urząd Dozoru Technicznego, który co sezon dopuszcza wyciąg do użytku. I dodaje, że przepisy pozwolą narciarzowi, który uległ wypadkowi, wygrać przed sądem, jeśli okaże się, że trasa była przeciążona.

Sylwia Groszek ripostuje: – Trasa narciarska to nie winda, w której można okreslić precyzyjnie, ile osób pojedzie w danym momencie.

Rozporządzenie ma wejść w życie 1 stycznia przyszłego roku.  Obecnie trwają konsultacje, m.in. z Polskimi Stacjami Narciarskimi i Turystycznymi.

Narciarzu, uważaj na nowe znaki

Nowe rozporządzenie MSWiA nie tylko radykalnie ograniczy liczbę narciarzy na stoku. Nowością w polskich górach ma być też lepsze oświetlenie tras po zmroku oraz nowe oznakowanie przypominające znaki drogowe. Np. niebiesko białe znaki nakazu jazdy z prawej lub lewej strony znaku.

- Zdecydowana większość narciarzy ma prawo jazdy. To być może dobry pomysł, by wykorzystać odruch, jaki wywołuje znak na drodze - ocenia  Piotr Van der Coghen, poseł PO i autor Ustawy o bezpieczeństwie i ratownictwie w górach i na zorganizowanych trasach narciarskich.

Jednak Stowarzyszenie Polskie Stacje Narciarskie i Turystyczne krytycznie odnosi się do nowego projektu rozporządzenia MSWiA. PSNiT postuluje skopiowanie znaków stosowanych już w innych krajach. - Wystarczy sięgnąć po gotowe rozwiązanie alpejskie - sugeruje rzeczniczka stowarzyszenia Sylwia Groszek.

PSNiT uważa niektóre znaki za niezrozumiałe, a zakaz skręcania i nakaz jazdy na wprost, czyli szusem, wręcz za pogarszający bezpieczeństwo. To ewenement na skalę europejską, bo np. w Alpach szus pojawia się, ale w kontekście zakazu takiej jazdy. - Proponujemy go usunąć - postuluje stowarzyszenie.

Podobny los powinien spotkać znak ostrzegawczy o zakrętach oraz 9 z 11 znaków nakazu. - Nakaz jazdy w lewo lub prawo wystarczą, by narciarz utrzymał się na trasie – zauważa rzeczniczka stowarzyszenia. Jej zdaniem uściślenia wymaga znak zakazu jazdy skibobami. - Oprócz dziecięcych mamy również profesjonalne skiboby dla niepełnosprawnych, jeżdżących na nich lepiej niż niejeden dobry narciarz - zauważa.

Jej zdaniem niejasne jest także ostrzeżenie przed wypadnięciem z trasy. Na piktogramie widać pieszego, a nie narciarza. - Znak nie pasuje do zorganizowanych terenów narciarskich, gdyż nie jest to miejsce dla pieszych – mówi Sylwia Groszek.

Według statystyk GOPR ratownicy górscy przeprowadzili w 2010 roku 4486 akcji i interwencji na stokach. Ta liczba wróciła do poziomu sprzed pięciu lat, gdy odnotowano 4571 takich przypadków.

W 2007 roku nastapiła znaczna poprawa, bo ratownicy wyjeżdżali do narciarzy tylko 2562 razy. Potem było jednak coraz gorzej: w 2008 r. to 2712 interwencji, a w 2009 r. - 3844. Ratownicy Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w minionym sezonie narciarskim zwieźli ze stoków 1768 kontuzjowanych narciarzy - o 14 więcej niż sezon wcześniej.

Nowe przepisy narciarskie, które mają poprawić bezpieczństwo na stokach już wprowadziły nakaz jazdy w kaskach dla dzieci i młodzieży poniżej 16. roku życia. Dopuszczalne stężenie alkoholu we krwi to maksymalnie pół promila.

- jak

Właściciele nartostrad obawiają się, że nowe przepisy wystraszą narciarzy i spowodują straty. MSWiA tłumaczy, że chodzi o zagwarantowanie bezpieczeństwa na stokach.

Pomysł powstał podczas prac nad ustawą o bezpieczeństwie i ratownictwie w górach i na zorganizowanych trasach narciarskich, która weszła w życie na początku września. – Ze względu na szczegółowość zapisu zdecydowaliśmy się wyrzucić go z ustawy i wprowadzić w rozporządzeniu – mówi „Rz" Piotr Van der Coghen, ratownik górski, instruktor narciarstwa, poseł PO i autor ustawy.

Pozostało 92% artykułu
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017: W Grecji Mitsis nie do pobicia
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017 pomaga w pracy agenta
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017: „Strelicje" pokonały „Ślicznotkę"
Turystyka
Turcy mają nowy pomysł na all inclusive
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Turystyka
Włoskie sklepiki bez mafijnych pamiątek