W hierarchii ważności gadżetów smartfon pokonał już laptopa. Wraz z pojawianiem się nowych modeli, z których każdy kolejny bogatszy jest o nowe udogodnienia, nasze prywatne komputery powoli tracą monopol na wiele funkcji. Ostatnio, dzięki wykorzystaniu technologii OLED w wyświetlaczach i jakości odtwarzania wideo 4K HDR, smartfony Sony podjęły walkę o pierwszeństwo w dostarczaniu użytkownikowi rozrywki wizualnej. Mówiąc prościej: Japończycy postanowili zminiaturyzować telewizory Sony BRAVIA i wypuścić je z nami na spacer do parku. Jakby tego było mało, wszystko wskazuje na to, że być może wkrótce będziemy mogli usunąć z domu wielkie, niewygodne biurka. Coraz większe proporcje ekranów, bezramkowa obudowa i dzielony ekran w najnowszych modelach gwarantują wygodną pracę poza naszym centrum dowodzenia. A co z aparatami fotograficznymi i kamerami? W tych kategoriach smartfony, które jeszcze kilka lat temu nie mogły się równać profesjonalnym lustrzankom, a nawet zwykłym cyfrówkom, bywają dziś absolutnie bezkonkurencyjne. Wystarczy odrobina umiejętności, dobry program do obróbki, wprawne oko i może jeszcze zręczny palec, by móc zadziwiać świat prawdziwymi dziełami fotograficznej sztuki. I nie ma w tym słowach cienia przesady. I oto dziś, na początku 21 wieku wszyscy nosimy urządzenie, o którym Stanisław Lem fantazjował sześćdziesiąt lat temu w powieści „Obłok Magellana”. W książce wydanej w 1955 roku pisał mistrz o małym „telewizorku", do którego można przelać wszelkie dane i nosić przy sobie. Rzecz jednak w tym, żeby tych danych nie utracić.