Co prawda żadne decyzje jeszcze nie zapadły, ale na poziomie lokalnych władz toczą się dyskusje o wprowadzeniu opłaty, która odpowiadałaby podatkowi turystycznemu pobieranemu od gości nocujących w Zermatt przez trzy dni. Powodem jest niezadowolenie mieszkańców, dla których przyjezdni stają się coraz bardziej uciążliwi, pisze austriacki portal ORF.
Wiele osób przyjeżdża do miasta, żeby zobaczyć Matterhorn. Według organizacji Zermatt Tourismus to nie tylko „góra gór”, ale też „najczęściej fotografowana góra świata” - turyści wpadają do miasta, żeby ją zobaczyć i uciekają dalej. A chodzi o to, by zatrzymać ich na dłużej.
Czytaj więcej
Radni Edynburga zagłosowali za wprowadzeniem podatku turystycznego. Przyniesie on miastu nawet 50 milionów funtów rocznie.
Turysto, nie nocujesz? Płać przynajmniej za widoki
Niestety od kilku lat nie udaje się tego osiągnąć, dlatego podróżni, którzy nie zostawiają pieniędzy w hotelach i apartamentach, powinni płacić w inny sposób. Pobór opłat miałby być realizowany przez aplikację, a środki iść na fundusz zrównoważonego rozwoju.
Przykładem, z którego Zermatt chce czerpać, jest Wenecja. Od tego roku, goście, którzy przyjeżdżali tam na jeden z 29 konkretnych dni, musieli zapłacić za wstęp do miasta 5 euro. W sumie takich osób było 485 tysięcy, a wpływy z tego tytułu wyniosły 2,4 miliona euro. Nie odstraszyło to gości, a miasto planuje w przyszłym roku podnieść stawkę.