Wzrost cen i niepewność związana z bieżącą sytuacją gospodarczą i polityczną to powody, dla których trudno przewidzieć dziś, jak będzie wyglądał sezon letni w przyszłym roku, mówił Ralph Schiller, prezes Grupy FTI w rozmowie z hiszpańskim portalem branży turystycznej Tourinews.
Jak podkreśla, w dalszym ciągu pojawia się wiele rezerwacji z ostatniej chwili. Menedżer spodziewa się również przesunięcia zainteresowania w stronę miejsc, które oferują więcej za mniej – chodzi na przykład o Turcję czy Egipt. Na takim trendzie stracić mogą Grecja albo Hiszpania. Te dwa ostatnie kraje latem tego roku osiągnęły bardzo dobre wyniki, bo klienci byli w stanie więcej zapłacić za wakacje w porównaniu z okresem sprzed pandemii.
Skutki bieżącego kryzysu mniej odczują natomiast kraje bardziej niszowe, jak Malediwy czy Mauritius, które są drogie, ale oferują wysoką jakość, a klienci, którzy je wybierają, nie są tak wrażliwi na cenę. Schiller spodziewa się, że w przyszłym roku najbardziej stracą hotele trzygwiazdkowe i tańsze czterogwiazdkowe, które normalnie kierują ofertę do turystów bardziej zwracających uwagę na budżet.
Czytaj więcej
Odebranie konkurencji części rynku, poszerzenie oferty o nowe produkty i pozyskanie nowych klientów to cele, jakie stawia sobie nowy prezes Grupy TUI, największego biura podróży w Europie, Sebastian Ebel.
Prezes zdradza, że FTI w ciągu najbliższych pięciu lat będzie rozwijał swoją ofertę hotelową – obecnie ma ich 62 w Chorwacji, Hiszpanii, Egipcie, Grecji, we Włoszech, na Malcie, w Maroku i Turcji.