Oddział Turystyki Dziecięcej i
Młodzieżowej PIT również dostaje dużo zgłoszeń o nielegalnie
działających podmiotach. - Skala jest ogromna, zwłaszcza podczas
wakacji Facebook pęka w szwach od ogłoszeń reklamujących wyjazdy
organizowane przez fundacje, kluby, nauczycieli i osoby prywatne, nie
tylko dla dzieci, ale i dla dorosłych. Analizujemy je, choć z braku
czasu nie wszystkie, i wysyłamy do urzędów marszałkowskich.
Widzimy jednak, że urzędy nie radzą sobie ze zgłoszeniami, na
wiele nawet nie odpowiadają - ubolewała Czerwińska-Albin.
Podkreśliła przy tym, że oddział PIT-u, któremu szefuje, nie
chce być „instytucją ścigającą”.
Ranking biur podróży. Którzy touroperatorzy zarobili najwięcej?
Biura podróży miały w 2021 roku całkiem spore zyski, dzięki temu wzrosła ich stabilność finansowa. Gdyby wystawiać touroperatorom ratingi, wielu zyskałoby lepsze oceny niż przed pandemią, kiedy przeżywały dynamiczny rozwój – wskazuje Instytut Badań Rynku Turystycznego Traveldata.
Podobne doświadczenia ma TOO. -
Niestety, urzędy marszałkowskie bardzo niechętnie podejmują
temat, zasłaniając się na przykład brakiem możliwości prawnych
albo brakami kadrowymi - mówił Mikosz. - Mieliśmy groteskowy wręcz
przypadek, kiedy urząd zadzwonił do właścicielki nielegalnego
biura, które reklamowało się jako organizator wyjazdu, zapytał,
czy faktycznie nim jest i po słownym zapewnieniu, że nie, zamknął
sprawę. My jednak nie zostawiliśmy tak tego i ostatecznie sprawa
zakończyła się wnioskiem o warunkowe umorzenie postępowania.
Wbrew pozorom to pozytywny finał, bo oznacza, że ta osoba przyznała
się do nielegalnej działalności i wycofała z niej. Nie chodziło
o to, by ją ukarać, ale czegoś ją nauczyć, żeby w przyszłości
nie popełniła tego błędu - wyjaśniał.
Zdarza się, kontynuował Mikosz, że
urzędy nie zrozumieją, czym jest impreza turystyczna, na przykład
hasło „szkolenie” w umowie wystarczy, by zamknęły sprawę,
mimo że widnieją w niej także takie usługi, jak nocleg i
transport. Policja też ma braki w edukacji, bo słysząc o
nielegalnej imprezie turystycznej, myśli, że chodzi o zbyt głośną
zabawę.
- Widać, że organy ścigania
spotykają się z takimi zgłoszeniami sporadycznie i nie wiedzą,
jak w ich wypadku postępować. Nie znają też ustawy o imprezach
turystycznych - wskazywał Łukasz Mikosz.
Klienci nie odróżniają
profesjonalisty od organizatora z przypadku
Przedstawiciel TOO zwrócił uwagę na
ważny wątek raportu IPAG - turyści nie widzą różnicy między
legalnymi i nielegalnymi firmami, bo te ostatnie często dobrze
świadczą usługi.
- Na przykład klienci Wojciecha
Żabińskiego, znanego jako Wojtek z Zanzibaru, byli przeszczęśliwi,
ale tylko dopóty, dopóki latali, problem pojawił się, kiedy
wyjazdy zostały odwołane, a oni nie zobaczyli już swoich
pieniędzy. Ale ci, którzy byli na Zanzibarze, robili bardzo dobry
marketing, nie zastanawiając się, czy działalność Wojtka jest
uregulowana - przypomniał Mikosz.
- Takie firmy zdobywają klientów
pocztą pantoflową. Dużym problemem jest Facebook, to tam reklamują
się podmioty z szarej strefy, które często nie mają stron
internetowych - dodawał.
- Wszystko jest dobrze, dopóki nikomu
nic złego się nie stanie - zgodziła się Czerwińska-Albin. -
Kiedy jednak dochodzi do wypadku, zaczynają się pytania. Niedawno
media donosiły o nauczycielkach biegających z dziećmi po drodze
szybkiego ruchu, którym zepsuł się w trasie autokar. Ta sprawa
zbulwersowała naszą branżę. Nie znam profesjonalnego
organizatora, który naraziłby dzieci na takie niebezpieczeństwo,
bo on zna zasady, a nauczyciele, fundacje czy kluby sportowe, które
robią to sporadycznie, już niekoniecznie. Niestety, klienci nie
odróżniają profesjonalisty od organizatora z przypadku. Co więcej,
niechętnym okiem patrzą na biura turystyczne, które ich zdaniem
chcą tylko dużo zarobić, dlatego powierzają organizację wyjazdu
komu innemu - podkreślała.
- W szarej strefie nie zawsze jest
taniej - zwrócił uwagę Mikosz. - Często organizator, który płaci
składki na Turystyczny Fundusz Gwarancyjny i Turystyczny Fundusz
Pomocowy, oferuje lepszą cenę niż ten z szarej strefy, który nie
jest nimi obciążony. Jak to możliwe? Nielegalny organizator może
nie mieć dobrych cen w hotelach czy firmach przewozowych i dlatego
jest droższy. Mimo to ludzie dalej z tymi podmiotami jeżdżą.
- Ale trzeba pamiętać, że legalny
organizator, żeby mieć dobre ceny, musi zapewnić firmie
transportowej określone obroty, a hotelowi zapełnić określoną
liczbę pokojów. Nie jest mu łatwo sprostać tym wymogom, jeśli
klientów zabiera mu szara strefa. Zarejestrowani organizatorzy
ponoszą koszty związane z legalnością swojej działalności,
czyli koszty gwarancji ubezpieczeniowej czy roboczogodzin na
spełnienie wszystkich wymogów raportowania działalności. Przy
mniejszej liczbie klientów koszt jednostkowy przekłada się na
mniejszą liczbę osób, więc cena imprezy wzrasta. Organizator
staje się mniej konkurencyjny na rynku, a jego klienci odpływają
do szarej strefy. Dlatego dążymy, aby wszystkie podmioty działające
na rynku organizatorów turystyki ponosiły te same obciążenia
fiskalne i administracyjne - wskazywał przedstawiciel TOO.
Jak zwrócił uwagę Frydrykiewicz,
działania prowadzone przez organizacje branżowe w imię uczciwości,
przestrzegania prawa i równych szans na rynku spotykają się czasem
z nieprzychylnym przyjęciem samego środowiska przedsiębiorców
turystycznych, pojawiają się nawet zarzuty donosicielstwa.
- Jedna z członkiń TOO pod naszym
postem związanym z szarą strefą napisała, że donosicielstwo jest
gorsze od przestępstwa. Dało nam to do myślenia, ale kiedy
sprawdziliśmy, ile firm z branży turystycznej prowadzi działalność
bez wpisu, zrozumieliśmy, dlaczego pojawiają się w branży takie
głosy - przyznał Mikosz.
Po pierwsze edukować, po drugie
edukować, po trzecie edukować
Z analiz TOO wynika, że nadchodzący
kryzys może spowodować rozrost szarej strefy. - Można się
spodziewać, że klienci będą bardziej skłonni korzystać z usług
pokątnych firm, żeby zaoszczędzić - mówił Łukasz Mikosz.
- Czy organizacje branżowe powinny
wyręczać urzędy i organy ścigania? Jak radzić sobie z tym
problemem? - dopytywał Frydrykiewicz.
Zdaniem Czerwińskiej-Albin najlepszym
rozwiązaniem byłaby szeroko zakrojona akcja edukacyjna przeznaczona
dla trzech grup: urzędów marszałkowskich, pseudoorganizatorów i
do samych turystów.
- Impreza turystyczna to nie bułki,
mówimy tu o kosztach rzędu dziesięciu, dwudziestu czy trzydziestu
tysięcy złotych. Jeżeli Jan Kowalski będzie miał świadomość,
że może zapłacić tyle pieniędzy i nigdzie nie polecieć, to pięć
razy się zastanowi, komu powierza swoje pieniądze. Tymczasem
dziewięćdziesiąt procent klientów nie sprawdza, czy organizator
ma wpis do ewidencji i wykupioną gwarancję, zadowalając się
opiniami w internecie. Jako branża turystyczna powinniśmy mocno nad
tym pracować, wspólnie - postulowała.
- Trzeba też pamiętać, że szara
strefa to nie tylko pani Zosia, która organizuje wycieczki szkolne,
nigdzie tego nie zgłaszając, sporo szarej strefy jest też wewnątrz
branży. Na przykład firma x, która ma gwarancję na Polskę i
kraje ościenne, ogłasza wyjazdy do Meksyku. Co więcej, na
Facebooku reklamuje się hasłem „Najbezpieczniej z legalnym
organizatorem. Sprawdź nas w rejestrze”. Faktycznie mogę się
czuć bezpiecznie, jadąc z nią do Meksyku - ironizował Łukasz
Mikosz.
Jak poinformował, TOO zainicjowała
właśnie projekt „Świadomy turysta”. - Klient, który
przychodzi do biura podróży, nie ma zielonego pojęcia, jak działa
branża turystyczna, co jest legalne, a co nie, jak on sam jest
zabezpieczony, czasem nawet nie rozróżnia kierunków turystycznych,
myląc Egipt z Grecją. Trzeba go więc wyedukować. Świadomy klient
będzie mniej zawiedziony, jeśli na wymarzonych wakacjach nie spotka
go to, czego oczekiwał, przez co i nam będzie lżej - mówił
Mikosz. - Jeśli dostaniemy pieniądze od ministerstwa z naszą akcją
dotrzemy i do branży, i do osób, które chciałyby w niej pracować,
i do konsumentów - zapewniał.
Polska Izba Turystyki pracuje z kolei
nad uruchomieniem wspólnie z Izbą Gospodarczą Hotelarstwa
Polskiego, Stowarzyszeniem Organizatorów Incentive Travel i TUGether
Centrum Monitoringu Rynku Turystycznego. - Wierzę, że projekt
będzie dużym sukcesem. Liczymy, że ministerstwo go wesprze -
deklarowała przedstawicielka PIT.
- Świadomość turysty to bardzo ważna
kwestia, ale sprawdzanie i karanie nielegalnych firm przez urzędy
marszałkowskie też powinno być na wysokim poziomie - wskazywał
Łukasz Mikosz.
Zwrócił uwagę, że często
nielegalni organizatorzy nie przejmują się zakazem działalności
gospodarczej, jeśli taki zostanie wydany, i na przykład zmieniają
się w stowarzyszenie albo rejestrują nową firmę na „kolejnego
pociotka”, dalej oferując imprezy turystyczne z naruszeniem
przepisów ustawy.
- W takim wypadku ktoś musi stanowczo
zareagować. Należałoby więc w jakiś sposób wyedukować urzędy
marszałkowskie, jak powinny do tego podchodzić. Z powodu
nieudolności urzędów zaczęliśmy zgłaszać nielegalnych
organizatorów policji. Policja i prokuratura podejmują działania,
choć wciąż nie tak szybko, jak byśmy chcieli. Nadal nie
dostaliśmy odpowiedzi na niektóre zgłoszenia wysłane wiosną,
tymczasem w sezonie letnim z tymi organizatorami wyjechały setki
albo tysiące ludzi. Musimy wspólnie z ministerstwem zastanowić
się, jakie luki ma ustawa o imprezach turystycznych, a także inne
powiązane ustawy i procedury administracyjne. Należałoby też
dokształcić organy ścigania, wydać okólnik z instrukcją, jak
procedować sprawy związane z naruszeniem ustawy - postulował
Łukasz Mikosz.
Będą dotkliwsze kary dla
nielegalnych firm
Dominik Borek zgodził się, że
edukacja i zmiany legislacyjne to najskuteczniejsze metody walki z
szarą strefą. Jak mówił, ministerstwo ma na przyszły rok dużo
większy budżet, zamierza więc dofinansować działania, o których
mówili Czerwińska-Albin i Mikosz. Szeroko pojęta akcja edukacyjna
zarówno dla przedstawicieli samej branży, jak i jej klientów,
będzie priorytetem ministerstwa.
- Drugi krok to regulacja ustawowa.
Ustawa o imprezach turystycznych i powiązanych usługach
turystycznych ma już swoje lata (została uchwalona w 2016 roku).
Unia Europejska też dostrzegła, że pewne jej zapisy powinny zostać
zmienione, prace nad nowelizacją dyrektywy turystycznej [będącej
bazą dla prawa krajowego] już trwają - dodał.
Borek zapowiedział wprowadzenie do
końca kadencji, a więc już w przyszłym roku, „dotkliwych i
odstraszających” kar administracyjnych „w wysokości pięciu,
dziesięciu tysięcy złotych”.
- W naszej ocenie będą one bardziej
efektywne niż pięćsetzłotowe mandaty wlepiane przez policję.
Zmiany te chcemy wprowadzić zarówno w obszarze organizatorów
turystyki, jak i hotelarstwa, bo tam również jest szara strefa i o
tym nie możemy zapominać - podsumował Dominik Borek.
Partnerzy konferencji Spotkanie Liderów Turystyki - edycja Jesień 2022