- Sport wywołuje emocje, czasem dobre, czasem złe, ale zawsze jest kapitalnym nośnikiem informacji. Podróżując po świecie, nie raz przekonałem się, że jedyne informacje, jakie miejscowi mieli o Polsce, związane były ze sportem - mówił prezes Poznańskiej Lokalnej Organizacji Turystycznej Jan Mazurczak, którego stowarzyszenie współpracuje z klubami sportowymi Poznania od lat, Lech Poznań jest członkiem PLOT-u.
Jego zdaniem sport może odczarowywać miejsca, które uchodzą za niebezpieczne czy nieprzyjazne. - Od wybuchu wojny w Ukrainie mamy ogromny problem ze ściągnięciem turystów z Hiszpanii, Polska została na tym rynku praktycznie skasowana. Niedawno Lech Poznań grał z hiszpańskim zespołem Villarreal, który w tym roku dotarł do półfinału ligi mistrzów. Na mecz do Poznania przyjechało mnóstwo hiszpańskich dziennikarzy i kibiców, w Hiszpanii wydarzenie było szeroko komentowane, dzięki temu Hiszpanie zobaczyli, że w Polsce wcale nie jest niebezpiecznie. Dlatego sport jest bardzo łakomym kąskiem dla takich krajów jak Rosja czy Katar, bo przyciąga uwagę i pokazuje, że jest tam inaczej niż się powszechnie sądzi. Zwracam uwagę, jak ważne w naszej sytuacji jest wspieranie drużyn grających w pucharach, a także organizowanie w Polsce wydarzeń, na które przyjeżdżaliby kibice z zagranicy - wskazywał Mazurczak.
- Kluby piłkarskie mają dobre umowy marketingowe ze swoimi piłkarzami, mogą więc wykorzystywać ich do promocji, na czym może skorzystać także Poznań. Kiedy linie lotnicze Norwegian uruchomiły rejsy z Kopenhagi do Poznania, postanowiliśmy promować się na duńskim rynku. Dzięki kontaktom samorządowców obu miast udało się zaangażować reprezentanta Danii i piłkarza Lecha Poznań Christiana Gytkjæra, który nagrał filmik o Poznaniu po duńsku. Był on rozpowszechniany i przez Norwegiana, i przez nas, na przykład na targach turystycznych. Skutek był taki, że do Poznania zaczęli przyjeżdżać kibice z Danii, klub musiał nawet poprosić piłkarza, aby zostawał po meczach i robił sobie z nimi zdjęcia - mówił Mazurczak.
- Podobnie jest w wypadku innego piłkarza grającego w Lechu Poznań, Norwega Kristoffera Veldego. Na jego mecze też zaczynają przyjeżdżać kibice z Norwegii, przy okazji wydając pieniądze w Poznaniu. Gdyby nakręcić film z napastnikiem reprezentacji Polski, który opowiada o Monachium czy Barcelonie, byłaby to dla tych miast kapitalna reklama na naszym rynku - wyjaśniał.
- Sport może nawet pomagać w tworzeniu produktów turystycznych - kontynuował Mazurczak. - Pokazuje to przykład sprzed 10 lat, kiedy do Poznania przyjechał zespół piłkarski Real Club Deportivo de La Coruña. Hiszpańscy dziennikarze pytali wtedy, dlaczego w komunikacie prasowym, który opublikowaliśmy z tej okazji, nie ma zdjęcia grobu Sofíi Casanovy. Nawet nie wiedzieliśmy, kto to jest, a okazało się, że to słynna galicyjska pisarka, żona polskiego filozofa, publicysty i działacza społecznego Wincentego Lutosławskiego, która zmarła w Poznaniu. Po tym, jak uzupełniliśmy komunikat o tę informację, w Poznaniu pojawiła się hiszpańska telewizja, pisma kobiece i wreszcie biura podróży. Dziś grób Sofíi Casanovy jest żelaznym punktem programu zwiedzania każdej wycieczki z Galicji. Wydarzenie sportowe może więc być świetnym pretekstem do wysłania informacji marketingowej - wskazywał szef PLOT-u.
Nie wszyscy uczestnicy dyskusji pozytywnie ocenili ustawę. Zdaniem menedżera marketingu sportowego i sponsoringu Tomasza Redwana z ministerialnym zamysłem promowania polskiej turystyki poprzez sport nie idą w parze osiągnięcia polskich klubów na europejskich boiskach.