Czyli nie zgadza się pan z krytyką krótkich rejsów w Europie? I z opiniami, że na krótkich odcinkach powinno się raczej jeździć pociągami?
Nie, nie powinno. Ani w Europie, ani gdzie indziej. Transport kolejowy wcale nie jest taki ekologiczny. Zwłaszcza w tych krajach, w których energia elektryczna produkowana jest z węgla. Ale nawet wówczas, gdy energia pochodzi z atomu, jazda koleją wcale nie jest obojętna dla środowiska. Na przykładzie Francji mogę powiedzieć przy podróżach trwających dwie godziny kolej jest rzeczywiście bardziej ekonomiczna niż samolot. Bo nie trzeba jechać na lotnisko, czekać w kolejkach na kontrolę bezpieczeństwa. Ale już w wypadku podróży trwających trzy godziny, bezsprzecznie lepszy jest samolot. Zresztą dajmy pasażerom wybrać, jakim środkiem transportu chcą podróżować. Na litość boską, przecież nie można regulować wszystkiego! Oczywiście można narzucić takie zasady pracownikom sektora publicznego, jak to jest już w Szwajcarii, że jeśli podróż trwa mniej niż 8 godzin, trzeba jechać pociągiem. Ale reszta ma wolny wybór.
Mówi pan o barierach, jakie musi pokonać pasażer, który chce polecieć samolotem. Ale przecież transport lotniczy jest jedną z najbardziej innowacyjnych branż. Czy doczekamy się podróży, w których będzie mniej nerwowo, niż jest dzisiaj?
Takich, że przyjeżdżamy na lotnisko i praktycznie wszystkie czynności wykonują maszyny? Technologia już dzisiaj pozwoliłaby na takie rozwiązania.
Czy w takim razie lotniska są gotowe na rewolucję?
Lotniska by tego chciały. Najwięcej wątpliwości mają rządy i służby prowadzące kontrole bezpieczeństwa na lotniskach. Bo jeśli chce się kontrolować granice, utrzymać służby celne, czyli suwerenność państwa, to pełna automatyzacja w portach lotniczych raczej nie wchodzi w grę. Ale z drugiej strony coraz więcej lotnisk wprowadza automatyczną kontrolę paszportową, więc jednak technologie są coraz powszechniej wykorzystywane.