Tak zwane „stabilimenti balneari“, czyli odcinki plaż, na których znajdują się odpłatnie użyczane parasole i leżaki, zajmują ponad 50 procent wybrzeża kraju. W sumie jest ich około 30 tysięcy, często całe kąpieliska należą do jednej rodziny, która dzierżawi je od wielu lat. Mówi się, że w tej działalności swoje udziały ma też mafia, a chodzi o przychody szacowane na 15 miliardów euro rocznie. W sezonie plaże obsługuje 300 tysięcy ludzi – podaje portal branży turystycznej Travelbook.
Czytaj więcej
Myszy i szczury pod Koloseum to widok, który towarzyszy turystom zwiedzającym Wieczne Miasto. W mediach społecznościowych można znaleźć sporo zdjęć i filmów pokazujących te gryzonie.
Od przyszłego roku sytuacja ma się zmienić, a to na mocy dyrektywy unijnej, która już w 2006 roku zagwarantowała dostęp do świadczenia usług w miejscach publicznych prywatnym przedsiębiorcom. Przez wiele lat rząd włoski nie wdrażał tych regulacji w odniesieniu do firm dzierżawiących plaże – koncesje były zwyczajnie przedłużane.
Poprzedni premier Mario Draghi już na początku zeszłego roku zapowiedział zmiany. Od 1 stycznia 2024 roku przetargi na obsługę miały być rozpisane na nowo. Zgodnie z tymi regulacjami miały do nich móc przystępować także firmy z innych krajów unijnych. Jednak obecna premier, Giorgia Meloni, sprzeciwiła się temu i przesunęła wejście w życie ustawy o kolejny rok. Unia Europejska pozostaje jednak niewzruszona i naciska, by przepisy zaczęły działać już w przyszłym roku.
Rząd Włoch wymyślił pewien trik. Jak podaje agencja informacyjna ADG, wszystkie plaże – i te z koncesją, i te bez – mają być zmierzone i naniesione na mapy. Chodzi o pokazanie, że w kraju nie brakuje darmowych odcinków wybrzeża. Władze podkreślają, że zagospodarowane plaże znajdują się tylko w niektórych regionach kraju.