Jednym
z najbardziej miarodajnych wskaźników tego, jak szybko na znaczeniu
przybierają wszystkie aspekty związane z podróżami, jest liczba
pasażerów w ruchu lotniczym, notowana na polskich lotniskach. Nie
tylko Lotnisko Chopina w Warszawie, ale i porty regionalne biją
historyczne rekordy w liczbie obsłużonych podróżnych. Polska
staje się coraz ważniejszym graczem na lotniczej mapie. Coraz
więcej mówi się o potrzebie lepszego koordynowania środków
transportu, systemów informatycznych przewoźników i otoczenia
lotniskowego. Wielu menedżerów próbuje działać z lokalnymi
pomysłami. Jednym wychodzi to lepiej, innym gorzej, ale wszyscy
czują niedosyt uporządkowania regulacji i nakreślania konkretnych
planów rozwojowych. Olbrzymim zagadnieniem dla tego sektora
będzie niewątpliwie decyzja o kontynuowania tworzenia Centralnego
Portu Komunikacyjnego. Zarówno wtedy, kiedy zaczniemy za kilka lat
budować olbrzymie lotnisko, mające być znaczącym hubem w naszej
części świata, jak i wtedy, kiedy nowe władze nie znajdą powodu
dla kontynuowania tego projektu i wzrośnie znaczenie takich portów,
jak Warszawa, Modlin, Radom i Łódź, potrzeba decyzyjności na
ministerialnym szczeblu będzie tu nieodzowna, a jej brak może
spowodować niepowetowane straty finansowe i wizerunkowe.
Zmienia się klimat, Polska turystyka na tym zyskuje
Sceptycy
wyodrębnienia ministerstwa turystyki argumentują często, że w
kraju, w którym sezon turystyczny trwa zaledwie dwa miesiące w
roku, nie może być mowy o żadnym samodzielnym ministerialnym
bycie. Po części mają rację, ale wraz z globalnym ociepleniem
klimatu zmienia się miejsce Polski na turystyczno-klimatycznej mapie
świata. Ogólnoświatowy, niekorzystny trend podwyższania
temperatury może stanowić dużą szansę dla polskiej turystyki
przyjazdowej. Z jednej strony naturalnie wydłuża się nam sezon
turystyczny, czyniąc wiele branżowych inwestycji opłacalnymi i
ułatwiając tworzenie nowych produktów. Z drugiej - katastrofy
naturalne w krajach południa Europy - upały, pożary lasów i
powodzie - przesuwają ruch turystyczny w kierunku północy Europy.
Dlatego niezmiernie ważnym zagadnieniem jest (od lat wstępnie
postulowane przez branżę turystyczną) wprowadzenie w naszym kraju
ruchomych (w zależności od województwa), wydłużonych wakacji -
analogicznie do ferii zimowych. Taka decyzja pomogłaby zarządzać
popytem w czasie głównego sezonu wakacyjnego, dałaby możliwość
wypoczynku także mniej uprzywilejowanym grupom społeczeństwa i
stworzyłaby warunki do zwiększenia zysku już istniejących
podmiotów, a także ekspansję na rynku usług turystycznych. Taka
zmiana wymaga oczywiście wielu konsultacji i ustaleń z innym
ministerstwami, a za jej koordynację powinien być odpowiedzialny
właśnie minister turystyki.
Obecnie
nie mamy ministerstwa turystyki, ale w zasadzie nie mamy też
kompleksowego spojrzenia na turystykę. W Ministerstwie Sportu i
Turystyki reprezentowana jest jedynie turystyka przyjazdowa w postaci
działań Polskiej Organizacji Turystycznej. Aż prosi się, aby
rządzący uświadomili sobie, jak mocno połączonymi naczyniami są
poszczególne części naszej branży - turystyka przyjazdowa,
wyjazdowa i krajowa. Kiedy linia lotnicza otwiera nowy kierunek, chce
go sprzedać zarówno w jedną, jak i w drugą stronę. Świetnym
przykładem jest tu duży wzrost przyjazdów do Polski gości ze
Zjednoczonych Emiratów Arabskich, spowodowany rozkwitem nowych
połączeń z Dubajem i Abu Zabi. Zainteresowanie tymi arabskimi
miastami stworzyli organizatorzy „wyjazdówki” tworząc ciekawe
programy zwiedzania i wypoczynku oparte na tamtejszych atrakcjach.
Takich synergicznych połączeń udałoby się znaleźć dużo
więcej, jeżeli kraj miałby strategię i zespół urzędników
kompetentnie nią zarządzających.
Turystyka potrzebuje jasnych regulacji i likwidacji obciążeń
Turystyka
wyjazdowa, którą tworzą w znaczącej większości prywatni
przedsiębiorcy zarabia na siebie sama i nie potrzebuje jakiegoś
szczególnego wsparcia finansowego ze strony państwa. Potrzebuje
natomiast jasności regulacji, likwidacji zbędnych obciążeń,
wypracowania sensownych przepisów dotyczących zabezpieczeń
ubezpieczeniowych i funduszy ochronnych oraz skuteczniejszego
reprezentowania interesów firm z sektora podróży przy okazji
tworzenia prawa krajowego i europejskiego. Wiceminister ds. turystyki
wyjazdowej, jak nikt dotąd, mógłby wyjść naprzeciw tym ważnym
wyzwaniom.
W
zasadzie pomysł na racjonalność finansową upragnionego przez
branżę ministerstwa jest podany na tacy. Oprócz oczywistego
wzrostu wpływów podatkowych spowodowanych większą aktywnością w
sektorze podróży i zwiększeniu ruchu turystycznego, zarówno z,
jak i do Polski, nowe ministerstwo mogłoby wprowadzić od dawna
wyczekiwaną opłatę turystyczną (dla gości z zagranicy lub dla
wszystkich odwiedzających dane miejsce), z której dochody
stanowiłyby olbrzymie wsparcie przede wszystkim lokalnej turystyki,
ale w pewnej części zasiliłyby też budżet państwa. Dużo
łatwiejsze byłoby wtedy przyjrzenie się zagadnieniu bonu
turystycznego i rozszerzenie go na kolejne grupy społeczne i na
kolejne produkty turystyczne, które mógłby wspierać.
Wszystko
wskazuje, że za kilka miesięcy znów będziemy czuli się
pełnoprawnymi Europejczykami i co ważniejsze, Europa znów poczuje,
że na to faktycznie zasługujemy. Będzie to prowadzić nie tylko do
odblokowania europejskich funduszy, ale również do przywrócenia
wielu międzynarodowych projektów i inwestycji. Jest również
szansa na ponowienie dyskusji na temat wprowadzenia w Polsce euro, co
byłoby dla branży kolejnym bodźcem do pozyskiwania klientów i
ułatwiłoby zarówno jej, jak i dziesiątkom tysięcy Europejczyków,
podróżowanie po naszym kontynencie. I tu rysuje się kolejne
zadanie dla naszego ministerstwa, które mogłoby już teraz próbować
oszacować ewidentne korzyści dla branży wynikające z wprowadzenia
wspólnego pieniądza.