Ponad 6 tysięcy pasażerów nie mogło zejść z włoskiego statku wycieczkowego Costa Smeralda przez około dziesięć godzin. Powodem było podejrzenie zakażenia chińskim koronawirusem u pary turystów z Hongkongu. Badania nie potwierdziły jednak infekcji, zakaz zejścia na brzeg przestał więc obowiązywać.
Pasażerowie włoskiego statku Costa Smeralda nie mogli zejść z pokładu od godziny 9 w czwartek. Stało się tak, gdyż dwoje pasażerów z Hongkongu miało podwyższoną temperaturę i problemy z oddychaniem. Wówczas pojawiło się podejrzenie, że mogą być zakażeni koronawirusem.
CZYTAJ: Kilka tysięcy osób uwięzionych na wycieczkowcu. Podejrzenie wirusa
Do Włoch para przybyła 25 stycznia i tego samego dnia weszła na pokład statku w porcie w Savonie. Chińczyków umieszczono w izolatce, a reszta pasażerów musiała czekać na wyniki testów medycznych na pokładzie. Wśród pasażerów było 139 polskich obywateli – poinformował Polsatnews.pl.
Gdy kapitan statku ogłosił, że ponad 1,1 tysiąca osób, które miały zakończyć rejs po Morzu Śródziemnym w porcie Civitavecchia, może wyjść na ląd, na miejscu pojawił się burmistrz miasta, Ernesto Tedesco, który powiedział, że „pójdzie do prokuratury, jeśli wydadzą zezwolenie na opuszczenie pokładu”. – Robicie to na własne ryzyko – podkreślał.
Choć wyniki testów już popołudniu wykluczyły, że Chińczycy są zarażeni koronawirusem, pasażerowie Costy Smeraldy na ląd zeszli dopiero późnym wieczorem.