Niebo nad Lizboną

Kiedy chcę naprawdę odpocząć, nie wybieram kurortu, nie udaję się na wyspę. Wolę chodzić po małych wąskich uliczkach, romantycznych zaułkach, niż leżeć plackiem na plaży.

Publikacja: 19.06.2018 21:59

Robert Gliński

Robert Gliński

Foto: Fotorzepa

A na wakacje chciałbym zaproponować Lizbonę. I wcale nie ze względu na żółte tramwaje, które są sławne z filmu Wima Wendersa, ale ze względu na dzielnicę Alfama. Jest w niej bardzo dużo malutkich knajpek prowadzonych przez rodziny. I w każdej knajpce śpiewana jest melancholijna pieśń fado. Zazwyczaj wygląda to tak, że przychodzi się do knajpki, zamawia kolacyjkę i nagle kelnerka zaczyna śpiewać fado. Potem z kuchni wychodzi kucharka i też zaczyna śpiewać. Tworzy się takie rodzinne śpiewanie.

W ogóle uważam, że Lizbona ma taki rodzinny, swojski klimat. To nie jest miasto, które się pręży, jak Paryż czy Londyn, ale jest przystępne, swojskie i normalne. I dlatego właśnie lubię tam wracać.

W Lizbonie jest plac Praça do Comércio nazywany po prostu placem Handlowym, jeden z najważniejszych placów Lizbony, gdzie odbywały się najważniejsze wydarzenia w historii Portugalii. Pierzeje budynków zamykających go są usłane knajpkami i tarasami. Ma też wyjście nad morze, co w skwarnej Lizbonie jest czymś niezwykle miłym. Na placu czuje się wyraźnie wiatr od morza. Głównym elementem placu jest pomnik Józefa I oraz Łuk Triumfalny, a także potężne zabudowania budynków otaczające plac, w których mieszczą się obecnie m.in. Ministerstwo Sprawiedliwości, a także najstarsza kawiarnia/restauracja w Lizbonie – Cafe Martinho da Arcada – z 1782 roku. Była ulubionym miejscem słynnego portugalskiego poety Fernando Pessoa.

Jest jeszcze inna dzielnica, gdzie są bardzo wąskie uliczki, nazywa się Bairro Alto, czyli Wysoka Dzielnica, nazwę zawdzięcza swemu położeniu na szczycie wzgórza, skąd rozciąga się piękny widok na Lizbonę. Tam właśnie jeżdżą żółte tramwaje. I tam na szczyt wjeżdża słynna winda. Uliczki są wąskie i prawie puste. Są tam sklepiki, które mają ponad 200 lat. Prowadzone są przez rzemieślników i jest też trochę knajpek. Wchodząc do nich, ma się niesamowite wrażenie, bo czuje się, że przebywa się w mieście nieskażonym dzisiejszą cywilizacją.

Są oczywiście klasztory, zamki, muzea, ale to jest wszędzie. Fenomenem Lizbony jest to, że człowiek przyjeżdża tam z obcego kraju, z obcej kultury i nagle czuje się jak u siebie.

not. Jan Bończa-Szabłowski

A na wakacje chciałbym zaproponować Lizbonę. I wcale nie ze względu na żółte tramwaje, które są sławne z filmu Wima Wendersa, ale ze względu na dzielnicę Alfama. Jest w niej bardzo dużo malutkich knajpek prowadzonych przez rodziny. I w każdej knajpce śpiewana jest melancholijna pieśń fado. Zazwyczaj wygląda to tak, że przychodzi się do knajpki, zamawia kolacyjkę i nagle kelnerka zaczyna śpiewać fado. Potem z kuchni wychodzi kucharka i też zaczyna śpiewać. Tworzy się takie rodzinne śpiewanie.

Tendencje
Chorwaci: Nasze plaże znikają, bo obcokrajowcy chcą mieć domy nad samym morzem
Tendencje
Ustka kontra reszta świata. Trwa głosowanie na najlepszy film promocyjny
Tendencje
Poranne trzęsienie ziemi na Krecie. Turyści wyszli bez szwanku
Tendencje
La Palma znowu przyjmuje samoloty