Nerwowo wokół Turystycznego Funduszu Gwarancyjnego

Przepisy o Turystycznym Funduszu Gwarancyjnym są niejasne, a sposób ich wprowadzania - żenujący – mówili touroperatorzy podczas konferencji zorganizowanej przez Turystykę.rp.pl

Aktualizacja: 29.11.2016 10:21 Publikacja: 29.11.2016 08:06

Foto: Paweł Wroński

Ostatnie dni minionego tygodnia upłynęły organizatorom turystyki na nerwowym zerkaniu do elektronicznego wydania Dziennika Ustaw i sprawdzaniu, czy pojawiły się tam już przepisy wykonawcze, rozporządzenia, do ustawy uchwalonej w lipcu o Turystycznym Funduszu Gwarancyjnym. W sobotę, 26 listopada, miały wejść w życie przepisy tej ustawy nakazujące touroperatorom odprowadzanie składek. Nie wiedzieli oni jednak, jakie mają to być składki, bo ich wysokość określać miało właśnie jedno z rozporządzeń. Inne miało ustalić sposób składania comiesięcznych sprawozdań z realizowania tego obowiązku. Bez tych ważnych dokumentów nie mogli nic zrobić.

Nadszedł piątek a rozporządzeń nadal nie było. Napięcie rosło. Wiele wskazywało, że biura podróży staną przed nierozwiązywalnym problemem. Każde po swojemu interpretowało sytuację i po swojemu się szykowało do godziny zero, która miała nastąpić o północy z piątku na sobotę.

Pytania bez odpowiedzi

Brak rozporządzeń to jednak tylko część problemu. Gorzej – wskazują przedsiębiorcy – że w ustawie są liczne niejasności. Czy opłatę, która będzie składką na TFG można doliczać do ceny wycieczki? Czy jest to koszt przedsiębiorcy? Czy, jak doliczy się opłatę do zaliczki na poczet usługi turystycznej, i przekroczy w ten sposób granicę 30 procent ustanowioną przez ustawę o usługach turystycznych jako maksymalna zaliczka, to złamie się prawo? Czy opłatę na rzecz TFG pobiera się również od małego dziecka (infanta), które nie płaci za przelot samolotem? Te i wiele innych pytań pozostawały bez odpowiedzi.

W tej atmosferze redakcja Turystyki.rp.pl rozpoczynała w piątek konferencję dla branży turystycznej „Turystyka wyjazdowa 2017 - czy branża powtórzy sukces?", której jedną z części chciała poświęcić omówieniu praktycznych skutków pojawienia się TFG – czy fundusz więcej przyniesie branży turystycznej dobrego czy złego? Tymczasem sytuacja wymusiła rozmowę na temat, co z tymi rozporządzeniami i jak realizować postanowienia ustawy, żeby nie narazić się na sankcje, które w skrajnym wypadku mogą doprowadzić do pozbawienia touroperatora wolności do pięciu lat (czytaj też: "Ustawa o funduszu turystycznym - zaniżysz składkę, skończysz w więzieniu").

Na własny rozum

Na konferencję, która odbyła się podczas Międzynarodowych Targów Turystycznych TT Warsaw w Warszawie przybyli licznie przedstawiciele branży turystycznej i instytucji z nią związanych: touroperatorzy, agenci turystyczni, ubezpieczyciele, eksperci, reprezentanci linii lotniczych i lotnisk, a także mediów branżowych.

- Czy rozporządzenia są opublikowane, czy nie – to jest teraz najbardziej ekscytujące pytanie – jako pierwszy zabrał głos prezes Polskiego Związku Organizatorów Turystyki Krzysztof Piątek.

W piątek PZOT dostał z Ministerstwa Sportu i Turystyki odpowiedzi na wcześniej wysłane pytania, dotyczące TFG. Jak przyznał jednak prezes PZOT, odpowiedzi nie wyjaśniają wszystkich wątpliwości. Dlatego, mówił, „będziemy postępowali według własnego rozumu". – Po trzydniowym posiedzeniu w Falentach jesteśmy (branża i ministerstwo – red.) na etapie próby sformułowania jasnej definicji imprezy turystycznej i usług turystycznych, które ją tworzą – ciągnął Piątek. – Jesteśmy więc na bardzo podstawowym etapie tworzenia abecadła do przyszłej ustawy o usługach turystycznych, implementującej dyrektywę unijną.

Nawiązał tym samym do niedawnego trzydniowego spotkania konsultacyjnego jakie ministerstwo zorganizowało w podwarszawskich Falentach w ramach szykowania ustawy, mającej wdrożyć nową dyrektywę, by pokazać jak daleko jest do porozumienia między resortem a branżą.

Również prezes Polskiej Izby Turystyki przyznał, że spotkanie w Falentach nie przyniosło spodziewanych rozstrzygnięć. Wręcz przeciwnie, przedstawiciele PIT wyjechali z niego z przekonaniem, że ministerstwo nie ma spójnej wizji przyszłej ustawy o usługach turystycznych - nie potrafi wyjaśnić, dlaczego jakieś przepisy mają mieć właśnie taki, a nie inny kształt.

Sankcjonowanie patologii

Niewiadomski wrócił do kwestii TFG: - Każde wejście w życie nowych przepisów wiąże się z trudnościami dla przedsiębiorców, ale nie można się jednak opierać jedynie na własnym rozumie. Tym bardziej, że w tym wypadku potknięcie zagrożone jest karą do pięciu lat więzienia. A bardzo wiele przepisów jest niejasnych. Odpowiedzi, które otrzymał od ministerstwa PZOT nie wyczerpują katalogu problemów do rozstrzygnięcia. Polska Izba Turystyki ma jeszcze 40 pytań do resortu, które nasunęły nam się w trakcie analizy tego dokumentu. Na przykład, co z pośrednikiem turystycznym? Mało kto z państwa ma świadomość, że jest pośrednikiem turystycznym. Tymczasem w rozporządzeniu jest mowa tylko o touroperatorze. A jaką składkę ma płacić pośrednik? Może usługi turystyczne, które sprzedaje, są zwolnione z opłat na rzecz funduszu i powinien tylko składać sprawozdania do TFG, ile czego sprzedał? Trudno zrozumieć jaka za tym stoi filozofia. Takich problemów jest więcej.

- Fundusz jest prawnym usankcjonowaniem patologii, bo jeśli przedsiębiorca musi – zgodnie z ustawą o usługach turystycznych - dostosować swoją gwarancję do obrotów, to dla kogo jest fundusz gwarancyjny? – pytał.

- Chciałbym przy tej okazji powiedzieć, że Polska Izba Turystyki była za funduszem jako drugim filarem zabezpieczenia klientów, ale rozwiązanie zaproponowane przez ministerstwo nie ma nic, poza nazwą, wspólnego z ideą funduszu zaproponowaną przez PIT - podkreślił.

Jest bałagan

Do dyskusji włączył się przewodniczący sejmowej komisji kultury fizycznej, sportu i turystyki poseł Ireneusz Raś (PO), który przyznał, że touroperatorom grozi łamanie ustawy. - Będę czekał na państwa wnioski i spróbujemy zwołać szybko komisję, żeby się nad tym zastanowić. Nie patrzmy na politykę, że ja jestem w opozycji, a minister w obozie rządzącym (wiceminister odpowiedzialny za turystykę w MSiT, Dawid Lasek, w ostatniej chwili odwołał swój udział w konferencji, uczestnicy spotkania interpretowali to jako chęć uniknięcia spotkania z posłem opozycji i podjęcia rozmowy z niezadowolonymi z ustawy o TFG przedstawicielami branży - red.), postarajmy się razem budować turystykę – apelował Raś. – Tym bardziej, że dopiero musimy tworzyć świadomość Polaków, jak jest to ważna gałąź gospodarki.

Z kolei członek sejmowej komisji, poseł Jerzy Kozłowski (Kukiz'15) zwrócił uwagę, że jeśli biura podróży będą od soboty, 26 listopada, sprzedawać wyjazdy bez naliczania opłat na TFG, a potem, kiedy wyjaśni się sytuacja z rozporządzeniami, poproszą klientów o dopłaty, to „naruszą swoją wiarygodność". - Bałagan narusza wspólny interes branży, bo na jednym wózku jadą touroperatorzy i agenci turystyczni – dodał (Kozłowski sam był przed zdobyciem mandatu poselskiego agentem turystycznym – red.).

- Mówiłem z trybuny sejmowej, że popieram ustawę o TFG, ale oczekuję od ministerstwa współpracy z branżą, z ludźmi którzy na tym zęby zjedli, w kwestii rozporządzeń. Tak się nie stało, a teraz zmuszacie państwo touroperatorów, żeby naruszali prawo. Jest bałagan, tak nie powinno być. Jestem rozczarowany, że państwo nie korzystacie z fachowców – mówił w stronę jedynej na sali reprezentantki MSiT, urzędniczki z departamentu turystyki, Ewy Puciatej.

Agenci są zadowoleni

- Agenci nie mają nic do tego – przedstawił punkt widzenia agentów wiceprezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Agentów Turystycznych Marek Kamieński. I przypomniał, że sprzedawcy „działają w imieniu i na rzecz" touroperatora i wezmą tyle pieniędzy za sprzedawaną wycieczkę, ile wyznaczy organizator. Jeśli państwo (zwrócił się do licznie przybyłych na spotkanie touroperatorów) każecie pobierać 15 złotych, to pobierzemy 15, a jeśli 30 – to 30 - mówił.

- Jako agent uważam, że fundusz gwarancyjny jest potrzebny – medialnie i propagandowo. Walczymy przecież o to, żeby klient przyszedł do agenta, patrz: organizatora, a nie do szarej strefy. Fundusz gwarancyjny daje nam możliwość powiedzenia klientowi „jeśli kupisz wyjazd z biurem podróży, które jest zarejestrowane, działa legalnie, to jesteś chroniony. Jeśli jednak pójdziesz do nauczyciela wf-u lub do innego nieformalnego organizatora - nie chcę tu wymieniać kogo mam na myśli, żeby się nie narazić - to narażasz się na sytuację, że nie dostaniesz wycieczki ani zwrotu pieniędzy w razie kłopotów takiego organizatora". O tym trzeba teraz trąbić klientom.

Pytana o opinię dyrektor biura Turystycznego Funduszu Gwarancyjnego, działającego w ramach Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego, Renata Mentlewicz wyjaśniła, że jako urzędnik nie odpowiada za jakość ustawy. – O jakości aktów prawnych nie będę się wypowiadać, bo nie jestem ich autorką, ja też jestem tylko ich wykonawcą - stwierdziła. Dodała, że podległa jej komórka pracuje nad systemem informatycznym, który ma ułatwić przedsiębiorcom składanie deklaracji o liczbie sprzedanych usług i płacenie składek na fundusz.

Mentlewicz ma nadzieję, że elektroniczne deklaracje będą gotowe pierwszego grudnia. Przypomniała też, że organizatorzy turystyki mają czas do 21 grudnia na złożenie pierwszych deklaracji za listopad (tylko za dni od 26 do 30 listopada – red.) i uiszczenie opłat.

Touroperatorzy postawieni pod ścianą

- Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że z niektórymi rzeczami rzeczywiście mogą być problemy - przyznała poproszona o zabranie głosu Ewa Puciata z departamentu turystyki MSiT. - Ale będziemy się starali na bieżąco je rozwiązywać - dodała.

- Czy może pani w imieniu ministerstwa zadeklarować, że poprawicie tę ustawę? – dopytywał prowadzący spotkanie redaktor Turystyki.rp.pl Filip Frydrykiewicz.

- Nie jestem upoważniona do składania takich deklaracji - odparła.

- Mamy informatyków i drukarki, służymy pomocą Kancelarii Premiera, skoro do tej pory tych rozporządzeń nie ma – ironizował wiceprezes biura podróży Itaka Piotr Henicz. - Ale mówiąc serio, dla nas godzina zero jest z dzisiaj na jutro. A nasza oferta jest dostępna non stop online. Musimy wiedzieć, jak tę ofertę sprzedawać. Podjęliśmy w Itace pewne decyzje, ale wiemy, że będziemy postępować niezgodnie z prawem. Nie mamy innego wyjścia. Sposób wprowadzania przepisów dotyczących turystycznego funduszu gwarancyjnego jest tak żenujący, jak żenujące jest od wielu lat podejście urzędników do naszej branży.

Betlej: Będzie powtórka z bankructw roku 2012

W drugiej części konferencji swój punkt widzenia na Turystyczny Fundusz Gwarancyjny przedstawił w formie prezentacji prezes Instytutu Badań Rynku Turystycznego Traveldata Andrzej Betlej.

Przypomniał pamiętny rok 2012, kiedy to agenci sprzedawali dosyć niefrasobliwie oferty różnych organizatorów, nie patrząc na ich jakość. Kiedy wiele z tych firm upadło, nastąpiło otrzeźwienie. Od tej pory agenci stali się nieformalnym filtrem oddzielającym oferty organizatorów, których kondycja może budzić wątpliwości. Robią to w swoim interesie i interesie klientów. Zarazem działają na korzyść ubezpieczycieli, którzy wydają touroperatorom gwarancje, bo zmniejszają ryzyko późniejszych wypłat w razie bankructw. Tak było w wypadku biura Alfa Star ("Alfa Star bankrutem, ogłasza niewypłacalność") – agenci nabrali dystansu do tej firmy, dlatego sprzedawali mniej jej wyjazdów, dzięki czemu ubezpieczyciel miał mniej do wypłacenia odszkodowań. Hamując zapędy bardziej ryzykownych touroperatorów chronią również wizerunek branży, bo gdyby zdarzyła się jakaś upadłość, media to nagłośnią.

Betlej zwrócił uwagę, że w związku z powstaniem Turystycznego Funduszu Gwarancyjnego , istnieje niebezpieczeństwo pojawienia się na rynku organizatorów sprzedających wyjazdy po zaniżonych cenach i oferujących zarazem większe prowizje agentom niż obecnie ustalone na rynku. To może spowodować, że zniknie filtr w postaci czujnych agentów. A w dalszej kolejności posypie się w miarę stabilny układ sił, bo duże i znane firmy będą zmuszone do opuszczania swoich cen, stracą w ten sposób dziesiątki milionów złotych przychodów i pogorszy się ich rentowność. O ile więc klienci zyskają dzięki funduszowi, o tyle branża może odczuć pogorszenie sytuacji.

Może temu paradoksalnie sprzyjać poprawa koniunktury w turystyce wyjazdowej, której nadejście w 2017 roku przewidują Betlej i Traveldata. Duży popyt i powrót tanich kierunków, jak Tunezja i Egipt, mogą zachęcić do wejścia na rynek touroperatorów, wietrzących szybki i łatwy zarobek. Wtedy może też wrócić sytuacja z roku 2012. Zdaniem Betleja ten proces prawdopodobnie nastąpi jeszcze nie w 2017, ale dwa lata później, w roku 2019.

Na tym zakończył się wątek Turystycznego Funduszu Gwarancyjnego. Już w trakcie konferencji okazało się, że oczekiwane rozporządzenia zaczęły pojawiać się w elektronicznym Dzienniku Ustaw. Touroperatorzy opuszczali więc spotkanie w nieco lepszych nastrojach, chociaż jednak zaniepokojeni możliwym scenariuszem przebiegu wydarzeń, nakreślonym przez prezesa Traveldaty.

Partnerem konferencji było ERV (Europäische Reiseversicherung, oddział w Polsce) - ubezpieczyciel specjalizujący się w ubezpieczeniach podróży.

Ostatnie dni minionego tygodnia upłynęły organizatorom turystyki na nerwowym zerkaniu do elektronicznego wydania Dziennika Ustaw i sprawdzaniu, czy pojawiły się tam już przepisy wykonawcze, rozporządzenia, do ustawy uchwalonej w lipcu o Turystycznym Funduszu Gwarancyjnym. W sobotę, 26 listopada, miały wejść w życie przepisy tej ustawy nakazujące touroperatorom odprowadzanie składek. Nie wiedzieli oni jednak, jakie mają to być składki, bo ich wysokość określać miało właśnie jedno z rozporządzeń. Inne miało ustalić sposób składania comiesięcznych sprawozdań z realizowania tego obowiązku. Bez tych ważnych dokumentów nie mogli nic zrobić.

Pozostało 95% artykułu
1 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017: W Grecji Mitsis nie do pobicia
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017 pomaga w pracy agenta
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017: „Strelicje" pokonały „Ślicznotkę"
Turystyka
Turcy mają nowy pomysł na all inclusive
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Turystyka
Włoskie sklepiki bez mafijnych pamiątek