Wczoraj prezydent Władimir Putin wydał decyzję o zawieszeniu wszystkich lotów do Egiptu. Już w piątek wieczorem na wielu rosyjskich lotniskach wybuchły awantury. Tysiące Rosjan nie mogły wylecieć na dawno opłacone i oczekiwane wakacje nad Morzem Czerwonym. Tylko w portach lotniczych Moskwy zgromadziło się kilka tysięcy niedoszłych turystów.

Po tych, którzy zostali w Egipcie linie lotnicze wysyłają samoloty. Jak zapowiedział Oleg Safonow z Agencji Turystyki - nie jest planowana nadzwyczajna akcja ewakuacyjna, ale wszyscy, którzy są już nad Morzem Czerwonym zostaną przywiezieni do Rosji.

Kłopot w tym, że w Egipcie jest obecnie około 80 tysięcy Rosjan, a w ciągu doby udało się przewieźć do kraju zaledwie 1200 osób. - Sprowadzenie obywateli rosyjskich z Egiptu nie powinno zająć więcej niż dwa tygodnie – powiedział w niezależnej telewizji RBK wiceprezes niezależnego Stowarzyszenia Agencji Turystycznych Władimir Kantorowicz. - Turnus trwa zazwyczaj dwa tygodnie. Ludzie będą odpoczywać tak długo, jak to było zaplanowane. Nie będziemy po prostu wysyłać nowych grup - dodał.

Tym, którzy wracają pozwolono na pokład samolotów wnieść tylko przedmioty osobistego użytku. Pozostałą część bagażu przywiozą m.in. samoloty resortu ds. sytuacji nadzwyczajnych. Potem bagaże będą rozwożone do regionów, z których pochodzą turyści.

Według szacunków Rosturizmu, wakacje w Egipcie wykupiło ponad 100 tysięcy ludzi. 20 - 30 procent wyraziło zgodę na zmianę miejsca urlopu na Turcję lub Cypr. Pozostali wolą odłożyć podróż lub odzyskać już wpłacone pieniądze. To może spowodować bankructwo biur podróży.