Grecy robią, co mogą, aby turyści jak najmniej ucierpieli z powodu finansowej zapaści i już niemal pewnego bankructwa kraju. Za bilet do większości muzeów i atrakcji turystycznych można już zapłacić kartą, podczas kiedy jeszcze tydzień temu wymagana była gotówka.
Jako pierwsi takie ułatwienie wprowadzili zarządzający Akropolem. Bilet dla dorosłego kosztuje 12 euro, dla dziecka 6 euro. To spełnienie obietnicy złożonej ponad rok temu. Konduktorzy Happy Train, kolejki objeżdżającej centrum Aten i Plakę, też mają terminale do kart. Bilet kosztuje 6 euro. I - jak donoszą media - przyjmują płatności bez mrugnięcia okiem.
Tyle, że kolejne wprowadzane ograniczenia dotyczą już wszystkich - tak Greków, jak i cudzoziemców . Przywilejem pozostała możliwość wypłaty z bankomatu kwoty wyższej niż 60 euro. I to już Grekom niekoniecznie się podoba.
Hellenic Petroleum, największy dostawca paliw na grecki rynek, mimo wcześniejszych zapewnień o bezpieczeństwie zaopatrzenia, wprowadził racjonowanie paliw. Koszt jednorazowego tankowania nie może przekroczyć 20 euro, czyli do baku można wlać za to ok 13 litrów paliwa - mniej przy autostradach, więcej przy stacjach zlokalizowanych koło supermarketów. I nie jest tak, że auta z zagraniczną rejestracją mogą zatankować więcej.
I co z tego, że obcokrajowcy nie mają ograniczeń w wypłatach z bankomatów, kiedy w większości nie ma żadnych pieniędzy - na monitorze wyświetla się napis „Problemy techniczne", a do tych, gdzie gotówka jest, ustawiają się długie kolejki. W dobrze ponad 30-stopniowym upale przynajmniej 40-minutowe oczekiwanie na wypłatę jest dyskusyjną atrakcją. Bo Grecy nie zamierzają odpuścić sobie wypłaty limitowanej kwoty 60 euro dziennie, czy tych pieniędzy potrzebują, czy nie. A w kolejkach powtarzane są żarty, że nie tylko Grecja bankrutuje, ale i Puerto Rico, któremu nawet Stany Zjednoczone nie chcą pomóc.