Podczas spotkania z mediami al-Baker powiedział, że mieszkańcy okolic lotniska "robią za dużo zamieszania". Jego zdaniem do hałasu można się przyzwyczaić, a po jakimś czasie "mieszkający pod korytarzem powietrznym nawet nie słyszą nadlatujących samolotów". Dodał też, że Katarczycy, będący w takiej samej sytuacji jak mieszkańcy Londynu, nie robią takiego zamieszania.

- Wiem czego domagają się ludzie, ale myślę, że to zbyt wiele. Czasami trzeba wziąć pod uwagę interes narodowy  - dodał Akbar al-Baker, prezes Qatar Airways.

Jednak przedstawiciele lotniska zdystansowali się od wypowiedzi szefa Qatar Airways, podkreślając, iż jest to "prywatne stanowisko i opinia" al-Bakera, a nie zarządu Heathrow, który stara się zredukować poziom hałasu emitowanego przez lotnisko. - 24-godzinna działalność lotniska nie jest dla nas opcją. Bierzemy pod uwagę obawy lokalnych społeczności i nigdy nie opowiadaliśmy się za 24-godzinnym lataniem - podkreślono w oświadczeniu.

Wypowiedzi Akbara al-Bakera zaniepokoiły jednak lokalnych działaczy, którzy od lat walczą z lotniskowym hałasem. - On chce wprowadzić katarską wersje demokracji w zachodnim Londynie, tak by mieszkający pod korytarzem powietrznym nie mieli prawa głosu, żadnego prawa - powiedział John Stewart, przewodniczący organizacji HACAN, walczącej o zmniejszenie hałasu na lotnisku Heathrow. Stewart podkreślił, że Qatar Airways to drugi największy udziałowiec lotniska i rada nadzorcza - chce tego czy nie - musi się liczyć z jego zdaniem.

HACAN ocenia, że z powodu hałasu z Heathrow cierpi ponad 250 tys. okolicznych mieszkańców. Władze lotniska zdecydowały więc, że od 23.30 do 6 rano ograniczono liczbę lotów. Najgłośniejsze samoloty nie mogą lądować ani startować na podlondyńskim lotnisku od 23 do 7 rano.