Goście rejsu wciągają morskie powietrze i powoli je wydychają w niemym zachwycie. Widok zapierający dech w piersiach? Tak, tak. To powiedzenie nie wzięło się znikąd. W takich momentach czujemy, że wybraliśmy właściwą drogę. Mamy swoją aqua-turystykę. Nasze art of living. Czy nie każdy z nas marzy o wyruszeniu w świat, o całkowitej zmianie życia, o samorealizacji gdzieś, gdzie będzie pięknie? Skoro posiadając domek na wsi można go przekształcić w agroturystykę to dlaczego dysponując dużym, komfortowym katamaranem nie prowadzić na nim aqua-turystyki?
Muszle zamiast cegieł
Naszą przygodę z Los Roques rozpoczęliśmy od wyspy Gran Roque, jedynej zamieszkanej na całym archipelagu. Wraz z ustanowieniem Los Roques w 1972 r. parkiem narodowym ją właśnie wyznaczono na miejsce, w którym mogli osiedlić się wszyscy przebywający na Los Roques rybacy. Na Gran Roque tubylcy wybudowali pierwsze domki. Z czasem rybacy przywieźli na wyspę rodziny, powstała szkoła, a potem małe przytulne pensjonaty (tzw. posady), które wkomponowały się w panujący tam klimat. Znajduje się tam kilka restauracji, najczęściej przy posadach. Kiedy chcieliśmy zjeść kolację w jednej z nich obsługa przeprosiła nas i powiedziała, że oni dzisiaj nie serwują posiłków i prawie biorąc nas za rękę zaprowadziła nas do innej restauracji położonej jakieś 100 metrów dalej.
Cała miejscowość Puerto el Roque zbudowana jest na plaży i wygląda to, jakby ktoś postawił kolorowe domki na piasku. Na każdym rogu widoczny jest kult Matki Boskiej. Mini kapliczki wbudowane są bezpośrednio w ściany domów albo natrafia się na nie spacerując po miasteczku. Do dekoracji lub ogrodzenia domów i ogródków, u nas używa się cegieł lub kamieni, a tu dużych muszli. A jak się przekonaliśmy później wszędzie jest ich niezliczona ilość.
W Gran Roque panuje sielanka. Tu czas płynie inaczej. Mieszkańcy przesiadują przed domami, psy wygrzewają się w słońcu, dzieci grają na piasku w piłkę. Spacerując natrafiliśmy na kawałek wybetonowanego terenu z wąskim wejściem odgrodzonym od plaży zwykłym sznurkiem. To miejscowe lotnisko – odprawa odbywa się tam w drewnianej budce, a hala przylotów i odlotów to po prostu plaża!
Homar pod latawcami
Tuż obok Gran Roque, 15 minut płynięcia jachtem, znajduje się Francisquies, zataczający krąg zbiór trzech wysepek. Miejscami woda jest tak płytka, że z jednej wysepki na drugą można przejść brodząc po kolana w wodzie. Francisquies upodobali sobie surfingowcy i kite’owcy. Panują tu idealne warunki do uprawiania tych sportów. Zewnętrzna rafa koralowa odgradza i tworzy naturalną barierę od Morza Karaibskiego, formując duże i płytkie laguny, nie zatrzymując przy tym potrzebnego do kite’ingu i surfingu wiatru.