Spotkanie miało miejsce podczas posiedzenia 15 października. Posłowie zebrali się, żeby wysłuchać „Informacji ministra sportu i turystyki na temat dotychczasowej działalności resortu oraz planowanych działań na przyszłość”. Było to pierwsze takie posiedzenie odkąd Rutnicki objął w rekonstruowanym rządzie Donalda Tuska stanowisko ministra, zastępując kolegę partyjnego Sławomira Nitrasa.
Czytaj więcej
Optymistyczne nastroje, co do przyszłości polskiej turystyki, dominowały na dorocznym spotkaniu c...
Jest bowiem tradycją, że nowy minister staje przed komisją, aby przedstawić posłom swoją wizję sprawowania urzędu i zarysować plan pracy. Rutnicki, co się nie zdarza często i co zostało odnotowane przez przewodniczącego komisji Tadeusza Tomaszewskiego z satysfakcją, stawił się w Sejmie ze wszystkimi swoimi zastępcami – Piotrem Borysem, Ireneuszem Rasiem i Ireneuszem Nalazkiem.
Co zrobić, żeby turysta przyjechał pierwszy raz?
Minister przez prawie godzinę z dużą swadą i zaangażowaniem wyjaśniał swój program odnośnie do sportu – zarówno społecznego, jak i zawodowego oraz do inwestycji z nimi związanych (Orliki i program Olimpia). Dopiero pod koniec wystąpienia, wspominając o idei zorganizowania w Polsce w 2040 roku igrzysk olimpijskich nawiązał do turystyki. Choć mówił o niej ciepło i z energią, nie miał dla niej wielu pomysłów.
Wymienił konkretnie trzy. Przy czym jego wystąpienie było tyleż enigmatyczne, ile zagadkowe. Wspomniał o konieczności kontynuowania prac nad strategią dla turystyki i nad wzmacnianiem marek regionów, czym od roku zajmuje się jego zastępca Piotr Borys, i o „kole zamachowym do promowania polskiej turystyki” w postaci aplikacji przygotowanej z okazji igrzysk olimpijskich w roku 20240, do organizowania których Polska aspiruje.