Polacy należą do obywateli krajów unijnych najrzadziej korzystających z transportu lotniczego – podaje Eurostat. Mniej latają jedynie Słowacy – 0,3 pasażera na każdego obywatela, podczas gdy w Polsce i Rumunii ten wskaźnik wynosi 0,5. Przy tym trzeba wziąć pod uwagę, że wielu Słowaków nie lata z Bratysławy, ale z Wiednia. Więc wiele wskazuje, że polskie latanie jest na unijnym szarym końcu.

Jak wynika z badań przeprowadzonych przez Homo Homini dla BRE Banku, w samolocie jeszcze nie siedział co trzeci obywatel naszego kraju. A wśród tych, którzy latają, co piąty leciał raz w życiu. Nieco ponad 3 procent badanych lata przynajmniej raz w miesiącu, a co dziesiąty lata samolotem po kraju.

– Polska jest nadal gospodarką bardziej zamkniętą niż czeska czy węgierska. Mało jest nadal polskich inwestycji na świecie. Stąd i podróży jest mniej – uważa Erik Bergloff, główny ekonomista Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju.

Zdaniem analityka rynku transportowego w Polsce, Adriana Furgalskiego, byłoby jeszcze gorzej, gdybyśmy nie mieli w Polsce „incydentu" z OLT Express, który zachęcił Polaków do korzystania z transportu lotniczego wewnątrz kraju.

Według ankiety przeprowadzonej pod koniec ubiegłego roku przez porównywarkę cen biletów lotniczych, w podróżach po kraju wybieramy raczej samochód, autobus bądź pociąg, bo jest taniej. Zdaniem respondentów latanie w kraju jest zbyt drogie, oferta przewoźników zbyt mała, a tanie linie lotnicze latają za granicę, a nie po Polsce. Już kilku przewoźników oprócz OLT chciało rozkręcić biznes krajowy w Polsce. Wszyscy ponieśli porażkę. Nawet Eurolot zdecydował się na otwarcie połączeń zagranicznych, bo  z „krajówki" żadna linia nie jest w stanie wyżyć.