Jak informuje portal Travel Talk, Niklas Lütcke z firmy prawniczo-doradczej CMS, który był zarządcą Small Planet w okresie restrukturyzacji, potwierdził, że przewoźnik zakończył wykonywanie regularnych połączeń. Obecnie możliwe są jedynie loty powrotne do baz wskazanych przez leasingodawców, którym należy zwrócić samoloty.
Już pod koniec zeszłego tygodnia szefowie linii powiedzieli pracownikom, że rozmowy z potencjalnymi inwestorami są trudne i należy liczyć się z tym, że samoloty zostaną uziemione. Z pisma do załóg, do którego dotarł magazyn FVW, siostrzany tytuł Travel Talk, wynika, że komitet wierzycieli i zarządca Small Planet zezwolili na wykonywanie połączeń tylko do 31 października 2018 roku.
We wrześniu linia lotnicza złożyła do sadu wniosek o stwierdzenie niewypłacalności. Kierownictwo miało jednak jeszcze nadzieję na znalezienie inwestora i zrestrukturyzowanie firmy. Była na to pewna nadzieja, bo niemieckie biura podróży jak TUI, Thomas Cook, DER Touristik i FTI, zadeklarowały, że chcą korzystać z usług tego przewoźnika do końca sezonu.
Przed ostatecznym upadkiem mogło firmę uratować znalezienie inwestora. Spółka rozmawiała w tym celu z VLM Airlines/SF Aviation Holding z Amsterdamu. Ponieważ do końca października nie udało się dojść do porozumienia, linia musi zakończyć działalność. Jej bankructwo oznacza utratę pracy przez prawie 400 osób. Mają one dostać jeszcze wynagrodzenie za listopad.
Powodem kłopotów Small Planet Airlines w Niemczech były problemy z realizacją lotów. Przewoźnik miał wiele opóźnień, a to spowodowało, że pasażerowie występowali o odszkodowania.