W Gambii, której grozi wojna domowa, trwa ewakuacja turystów z Europy. Do kraju wracają między innymi tysiące klientów biur podróży z Niemiec, Wielkiej Brytanii czy Holandii. Było tam też ponad 200 turystów, którzy pojechali do zachodniej Afryki (Gambia, Senegal, Gwinea Bissau) z biurem podróży Rainbow. Większość odpoczywała nad brzegiem oceanu, a niektórzy brali udział w wycieczkach objazdowych.
Kiedy polski MSZ wydał wczoraj komunikat dla obywateli trzeciego stopnia, "nie podróżuj". Rainbow zawiesił sprzedaż i wysłał samolot po swoich klientów. Samolot miał odlecieć rano, ale okazało się, że w związku z powszechną ewakuacją małe lotnisko w Bandżulu zatkało się. Wylot przesunięto więc na 18.50.
MSZ: Informowaliśmy już dawno
Prezydent Gambii Yahyi Jammeh odmówił ustąpienia ze stanowiska w konstytucyjnym terminie, a w kraju wprowadzono stan wyjątkowy. W ocenie polskiego MSZ sytuacja w Gambii wiąże się z zagrożeniem "gwałtownej eskalacji kryzysu politycznego oraz interwencji zbrojnej", a także załamania się porządku publicznego, niekontrolowanych demonstracji i niebezpiecznych zamieszek. Jak podkreślono, niewykluczone są również "ograniczenia w transporcie lądowym i lotniczym, w tym zamknięcie międzynarodowego lotniska w Bandżulu oraz granic lądowych".
Informując PAP o działaniach podejmowanych przez resort, rzeczniczka MSZ Joanna Wajda podkreśliła, że ministerstwo od ponad miesiąca ostrzega przed podróżami do Gambii. Dodała, że w zeszłym tygodniu MSZ "starało się zainteresować biuro podróży oferujące wycieczki do Gambii rozważeniem możliwości niewysyłania do tego kraju nowych grup", a także "zorganizowania wcześniejszego powrotu tym, którzy byli na miejscu". Wbrew tym rekomendacjom - dodała - w ubiegły piątek, 13 stycznia do Gambii poleciała kolejna grupa turystów.
Wajda zaznaczyła, że o "prognozach rozwoju sytuacji" w tym kraju informowane było również Ministerstwo Sportu i Turystyki.