Bilety lotnicze tańsze nie będą

Linie lotnicze nie mogą już dłużej utrzymywać tak niskich cen biletów jak teraz. Głównie ze względu na drożejące paliwo i rosnące koszty pracy

Publikacja: 22.12.2016 06:59

Bilety lotnicze tańsze nie będą

Foto: 123RF

Liniami Emirates do Dubaju można polecieć za 1500 złotych. LOT-em do Los Angeles za 2100 złotych, a na wschodnie wybrzeże USA o 300 złotych taniej. Kuba albo Meksyk z Warszawy za niespełna 1,8 tys. złotych? Proszę bardzo. Podróże po Europie za mniej niż 500 złotych w obydwie strony nie są niczym niezwykłym.

Promocji takich, jak znaleźć można dzisiaj na polskim rynku, raczej już nie będzie, bo wyjątkowo niskie ceny biletów mocno biją w zyski przewoźników. Zaczyna drożeć paliwo, rosną koszty pracy. Taryfy, które spowodowały, że podróże lotnicze przestały być dobrem luksusowym, są coraz trudniejsze do utrzymania.

Brian Pearce, główny analityk IATA, uważa wprawdzie, że przez jakiś czas w 2017 roku zauważalny będzie jeszcze minimalny spadek cen, ale jednym tchem dodaje: – Niektóre linie nie są już w stanie utrzymać tak niskich taryf.

Do Azji wciąż tanio

Podwyżek raczej nie będzie na rejsach azjatyckich. Tak jest zawsze, kiedy do gry wchodzą przewoźnicy chińscy. Air China, która zaczęła latać do Warszawy jesienią tego roku, z pewnością utrudni wprowadzenie wyższych cen biletów na trasy azjatyckie. – Jeśli jakaś linia nie jest w stanie konkurować z Chińczykami, czarno widzę jej przyszłość. To naprawdę bardzo dobre ćwiczenie – mówi Will Horton, analityk CAPA centre for Aviation. Jego zdaniem Chińczyków nie boli to, że na każdym przewiezionym pasażerze w 2017 roku zarobią o ponad dolara mniej niż w roku 2016.

– Wszyscy chcieli widzieć Chińczyków u siebie, chociaż wiadomo było, jakie będą tego efekty – dodaje Horton. Za podróż z chińskim przewoźnikiem do któregoś z mniejszych miast Państwa Środka płaci się mniej więcej połowę tego, co kupując bilet np. Lufthansy.

LOT bardzo się stara, by nie wypaść z gry. Niemal co miesiąc ogłasza otwarcie nowych połączeń. 21 grudnia ogłosił letnie rejsy do Puli i Podgoricy. Wymienia flotę na tańszą w użyciu i atrakcyjną dla pasażerów. Dotychczas używane maszyny zostaną zastąpione większymi, które mogą wziąć na pokład o 20–40 pasażerów więcej. W maju 2017 roku pojawią się cztery boeingi 737 800 NG i zaczną latać do Londynu, potem także do Paryża, Madrytu, Tel Awiwu, Barcelony i Frankfurtu, czyli na najbardziej obleganych trasach. Rejsy do Brukseli, Larnaki, Wiednia, Amsterdamu, Tbilisi i Kijowa mają być obsługiwane przez boeinga 737-400 NG.

Flota średniego i krótkiego zasięgu LOT powiększy się po raz kolejny jesienią, kiedy przylecą pierwsze maszyny B737 MAX. Łącznie z możliwością leasingu linia zamówiła 11 takich samolotów. Eksploatacja każdej z nowych maszyn to dla linii oszczędność ok 1,5 mln dolarów rocznie. Flota dalekiego zasięgu zwiększy się o dwa dreamlinery, które mają obsługiwać połączenia do Los Angeles i na nowojorskie lotnisko Newark.

Cięcie kosztów

Inne linie też mają pomysły na oszczędzanie. SAS chce, tak jak Norwegian, mieć bazę poza drogą Skandynawią. – Pasażerowie uważają, że loty europejskie powinny kosztować po ok. 100 euro, więc nie mamy innego wyjścia, jak dostosować się do tych oczekiwań – mówi prezes SAS Rickard Gustafson. Lufthansa integruje z niskokosztowym Eurowingsem przejmowane linie – Brussels Airlines i i Air Berlin. Już zagospodarowała 1/3 jego floty razem z załogami. O konkurencji cenowej między Lufthansą a Air Berlin można więc zapomnieć. British Airways ograniczają wydatki na pokładzie, rezygnują w rejsach europejskich z bezpłatnych posiłków w klasie ekonomicznej. – Nic nie wskazuje na to, aby miała się zmniejszyć presja konkurencyjna w Europie, więc linie nie będą miały innego wyjścia, jak podwyższyć ceny. Pytanie tylko, która z nich zrobi to pierwsza – mówi Alex Dichter z McKinseya, były pilot Continental Airlines.

Liniami Emirates do Dubaju można polecieć za 1500 złotych. LOT-em do Los Angeles za 2100 złotych, a na wschodnie wybrzeże USA o 300 złotych taniej. Kuba albo Meksyk z Warszawy za niespełna 1,8 tys. złotych? Proszę bardzo. Podróże po Europie za mniej niż 500 złotych w obydwie strony nie są niczym niezwykłym.

Promocji takich, jak znaleźć można dzisiaj na polskim rynku, raczej już nie będzie, bo wyjątkowo niskie ceny biletów mocno biją w zyski przewoźników. Zaczyna drożeć paliwo, rosną koszty pracy. Taryfy, które spowodowały, że podróże lotnicze przestały być dobrem luksusowym, są coraz trudniejsze do utrzymania.

Pozostało 83% artykułu

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Turystyka
Nie tylko Energylandia. Przewodnik po parkach rozrywki w Polsce
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017: W Grecji Mitsis nie do pobicia
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017 pomaga w pracy agenta
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017: „Strelicje" pokonały „Ślicznotkę"
Turystyka
Turcy mają nowy pomysł na all inclusive