Burmistrz Gianni De Martino nie pierwszy raz prosi władze centralne o zgodę na regulowanie ruchu turystycznego. Jak opisuje, zrobi to w sposób najprostszy i drastyczny: kiedy uzna za stosowne, wywiesi w porcie tabliczkę informującą, że na Capri nie ma już miejsc.

Burmistrz Capri szuka sojuszników. Znaleźć może ich może np. wśród władz Wenecji, która również pęka w szwach i to przez cały rok, a nie tylko w sezonie letnim. Burmistrz ostrzega, że cierpliwość jego i stałych mieszkańców są już na wyczerpaniu.

Jak mówi, zdaje sobie sprawę, że chcąc ograniczyć liczbę przyjezdnych, podcina gałąź, na której siedzi, bo wyspa żyje z turystyki, ale nie widzi innego wyjścia by chronić prawa stałych mieszkańców Capri.