Kaczmarzyk składał rezygnację na ręce nowego ministra Infrastruktury Andrzeja Adamczyka już kilkakrotnie. Ostatnio - kilka tygodni temu po tym, jak z nieoficjalnych informacji wynikło, że lotnisko Chopina nie jest dobrze strzeżone. Mówiono wówczas, że minister infrastruktury zdymisjonuje dyrektora, ale ostatecznie dymisja nie została przyjęta, a jedynie PPL musiał wypowiedzieć umowę Konsalnetowi - firmie ochroniarskiej, która odpowiada za kontrolę bezpieczeństwa.
Kaczmarzyk przyszedł do PPL w lutym 2014 roku. Udało mu się w niecałe dwa lata odłożyć pieniądze na rezerwy, zmienił system wynagrodzeń, zlikwidował m.in. 36-miesięczne odprawy dla pracowników ze stażem minimum 10 latach pracy. Zlikwidował dublujące się stanowiska, bo za jego poprzednika taniej było przyjąć nową osobę, niż płacić odprawę zwolnionemu.
W programie dobrowolnych odejść jaki zaproponował Kaczmarzyk, firmę opuściło około 800 osób z 2100 zatrudnionych. Wiele z osób, które odeszły, chciało potem wrócić do pracy w PPL. Ale warunkiem było oddanie odprawy.
W swojej kadencji odchodzący szef PPL przyspieszył modernizację portu, znalazł nowego wykonawcę do zakończenia budowy hotelu na stołecznym lotnisku, otworzył nowe poczekalnie, a co najważniejsze - otworzył nowy terminal. Lotnisko Chopina jest dzisiaj jednym z niewielu w Europie, na których gwarantowany czas przesiadki wynosi 35 minut, a odprawa pasażera od zeskanowania karty pokładowej do wyjścia z kontroli bezpieczeństwa - 15 minut.
W 2015 r. pierwszy raz w historii lotnisko Chopina obsłużyło rekordową liczbę ponad 11 mln pasażerów. Na ten rok lotnisko Chopina szacowało zysk w wysokości 200 mln złotych.