Lesbos pod nadzorem Unii Europejskiej

Bruksela chce przejąć kontrolę nad najbliższymi Turcji greckimi wyspami. To miałoby powstrzymać falę uchodźców

Publikacja: 22.09.2015 08:41

Lesbos pod nadzorem Unii Europejskiej

Foto: AFP

Przed środowym szczytem Donald Tusk wysłał do przywódców Unii dość dramatyczny list. Napisał w nim, że „Europa straciła kontrolę nad swoimi zewnętrznymi granicami". „Musimy stawić czoła tej brutalnej rzeczywistości" – dodał przewodniczący Rady Europejskiej w piśmie, do którego dotarł „Financial Times".

Chodzi tak naprawdę nie o granice Unii w ogóle, tylko o jeden ich odcinek: dziesiątki greckich wysp i wysepek położonych czasami zaledwie o kilka kilometrów od tureckiego brzegu. To tędy tylko w sierpniu dotarło do Unii 88 tysięcy uchodźców, 90 procent wszystkich, którym w tym czasie udało się sforsować granice zjednoczonej Europy.

– Na samą wyspę Lesbos każdego dnia przybywa przynajmniej dwa tysiące ludzi, taka jest już nowa norma. Popularne są także: Kos, Samos, Leros, Chios i Simi – mówi „Rzeczpospolitej" Ewa Moncure, rzeczniczka Frontexu, unijnej agencji ochrony granic.

Mechanizm jest zawsze ten sam. Na pontonach przeznaczonych dla kilku, kilkunastu osób przemytnicy umieszczają 40 – 50 uchodźców: kobiety i dzieci w środku, mężczyźni na zewnątrz. Z powodu silnych prądów, a także ryzyka kolizji ze statkami, to niebezpieczna podróż: tylko w niedzielę w dwóch katastrofach zginęło łącznie ok. 40 uciekinierów.

Kruche pontony rzadko są wyłapywane przez grecką Straż Graniczną, bo ta od wybuchu migracyjnego kryzysu nie jest zbyt aktywna. Ale nawet gdy tak się stanie, Grecy pozwalają uchodźcom na dotarcie do brzegu, a później na swobodne przemieszczanie się dalej na północ, przez Macedonię, Serbię aż do Austrii i Niemiec. To właśnie pokusa dotarcia do Republiki Federalnej działa jak magnes na migrantów.

Teraz miałoby się to zmienić. Jak tłumaczy „Rzeczpospolitej" wysoki rangą przedstawiciel Komisji Europejskiej, plan Brukseli zakłada nadzwyczajne wsparcie finansowe dla Grecji, ale w zamian za zgodę na częściowe oddanie Frontexowi kontroli nad greckimi wyspami.

Już teraz ten rejon patroluje pod kierunkiem unijnej agencji 14 statków, dwa samoloty i dwa helikoptery udostępnione przez kraje Unii Europejskiej.

– Na każdym naszym statku jest grecki oficer Straży Granicznej, który zapewnia koordynację działań z władzami w Atenach, a wydane przez nas dokumenty zawsze muszą być zatwierdzone przez grecką policję. Działamy na zaproszenie greckich władz – podkreśla Moncure. – Ukłonem w stronę Grecji jest także nazwa naszej operacji: „Posejdon".

W przyszłości Frontex miałby mieć znacznie więcej statków we wschodniej części Morza Egejskiego. Ale w Brukseli liczą także na to, że premier Aleksis Cipras, który wyszedł wzmocniony z niedzielnych wyborów, zdecyduje się wreszcie na użycie do kontroli granic potężnej floty marynarki wojennej. Ma ona do dyspozycji aż 400 okrętów.

– Cipras do tej pory odmawiał, bo sama militaryzacja granicy nic nie da – mówi „Rz" Angeliki Dimitriadi, ekspertka ateńskiego instytutu spraw międzynarodowych Eliamep.

Teraz plan Brukseli idzie jednak dalej. Zatrzymani na wodach między Turcją a greckimi wyspami uchodźcy co prawda nadal byliby eskortowani do Grecji, ale tu natychmiast nastąpiłoby oddzielenie tych, którzy nie mają prawa do azylu i zostają odesłani do Turcji. Pozostali musieliby natomiast pogodzić się z umieszczeniem w specjalnych ośrodkach dla uchodźców na terenie Grecji, bez możliwości wyjazdu do Niemiec. Takie ośrodki także jest gotowa sfinansować Unia.

– Gdy jednocześnie ze wzmocnieniem granicy lądowej między Turcją i Grecją wprowadzono system kierowania uchodźców do obozów, przemyt ludzi ustał – przyznaje Ewa Moncure.

Czy Aleksis Cipras zgodzi się na taki układ? – Wszystko zależy od tego, jak szybko z obozów na terenie Grecji uchodźcy byliby kierowani do różnych krajów Unii. Jeśli mieliby tu przebywać dwa, trzy lata, to można śmiało założyć, że będą się starali uciec i problem znów spadnie na Grecję – uważa Angeliki Dimitriadi.

Zdaniem ekspertki Eliamep podczas środowego szczytu Cipras będzie także stawiał inny warunek: aby finansowanymi przez Unię obozami zarządzała agencja ONZ ds. uchodźców, UNHCR. To ma być gwarancja humanitarnego traktowania Syryjczyków czy Afgańczyków.

– Cipras uzależni swoją decyzję również od stanowiska Włoch, do niedawna drugiego kraju, do którego przez morze docierali masowo uchodźcy – mówi Dimitriadi.

W Kalabrii powstało niedawno pierwsze unijne centrum segregowania imigrantów, tzw. hotspot. Problemem pozostaje także status Frontexu. Agencja, której siedziba mieści się w Warszawie, ma słabą legitymację do przejęcia tak czułego z punktu widzenia suwerenności narodowej zadania jak kontrola granic zewnętrznych. Jej dyrektor, Francuz Fabrice Leggeri, jest postacią właściwie nieznaną, kontrola nad nim demokratycznie wybranych polityków – niejasna.

Częścią unijnego planu ma być także wsparcie finansowe Unii państw, do których uciekło gros syryjskich uchodźców, przede wszystkim Turcji, Jordanii i Libanu. W ostatnich dniach odwiedził je Donald Tusk.

Przed środowym szczytem Donald Tusk wysłał do przywódców Unii dość dramatyczny list. Napisał w nim, że „Europa straciła kontrolę nad swoimi zewnętrznymi granicami". „Musimy stawić czoła tej brutalnej rzeczywistości" – dodał przewodniczący Rady Europejskiej w piśmie, do którego dotarł „Financial Times".

Chodzi tak naprawdę nie o granice Unii w ogóle, tylko o jeden ich odcinek: dziesiątki greckich wysp i wysepek położonych czasami zaledwie o kilka kilometrów od tureckiego brzegu. To tędy tylko w sierpniu dotarło do Unii 88 tysięcy uchodźców, 90 procent wszystkich, którym w tym czasie udało się sforsować granice zjednoczonej Europy.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017: W Grecji Mitsis nie do pobicia
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017 pomaga w pracy agenta
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017: „Strelicje" pokonały „Ślicznotkę"
Turystyka
Turcy mają nowy pomysł na all inclusive
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Turystyka
Włoskie sklepiki bez mafijnych pamiątek