Reklama
Rozwiń

Tanie latanie po kraju - tak, ale nie za 100 zł

Dzięki OLT Express Polacy uwierzyli, że można tanio latać po kraju. Tę wiarę chce podtrzymać Eurolot. Walkę o rynek zapowiada też Ryanair

Publikacja: 10.08.2012 09:29

Tanie latanie po kraju - tak, ale nie za 100 zł

Foto: materiały prasowe

Prezes Polskich Linii Lotniczych LOT Marcin Piróg uważa, że nie da się latać po Polsce bez strat, jeśli bilet kosztuje poniżej 200 zł. – Połączenia krajowe nie są dochodowe, traktuję je więc jako inwestycję w pozyskiwanie pasażerów tranzytowych, których zawieziemy dalej. Bilet za 100 zł, jaki stosował OLT Express, nie pokrywał nawet kosztów przewoźnika – mówi Piróg.

To samo przyznawał dyrektor zarządzający OLT Express Jarosław Frankowski, który na kilka godzin przed uziemieniem linii poinformował o ograniczeniu puli biletów po promocyjnych cenach z połowy miejsc w samolocie do jednej czwartej. Jednocześnie Frankowski przyznał, że z radością przyglądał się, jak pasażerowie na najbardziej obleganych trasach (Warszawa – Gdańsk, Kraków – Gdańsk) kupowali bilety w ostatniej chwili, płacąc nawet po 800 zł.

Tanio to mit

- Połączenia krajowe to najtrudniejsza część biznesu lotniczego w Polsce – uważa Krzysztof Moczulski z portalu Lotnictwo.net. – Oczywiście są trasy, na których bez problemu się zarabia: Warszawa – Wrocław czy Warszawa – Gdańsk, ale problem się pojawia przy innych połączeniach, np. między mniejszymi aglomeracjami z pominięciem Warszawy.

Jego zdaniem kluczem do powodzenia w przewozach krajowych są samoloty dopasowane do przewidywanego ruchu i dobrze dopasowane taryfy w zależności od relacji czy pory dnia. – Tanie latanie, które chciał zaszczepić OLT, jest mitem. Nie da się rozdać połowy samolotu za 99 zł, bo taka cena z trudem pokrywa opłaty lotniskowe i nawigacyjne. A paliwo, rata leasingowa i pozostałe koszty? – wskazuje.

Według niego minimalna cena gwarantująca zysk przewoźnikowi to 200 – 250 złotych przy założeniu wypełnienia na poziomie 70 – 75 proc. Łatwo więc dostrzec zależność, że za każdego pasażera płacącego 99 zł ktoś musi zapłacić 300 – 350 zł, o co na mało obleganych trasach może być trudno.

Kiedy ceny mogą być "atrakcyjne"

Cenę 99 zł za jeden odcinek, jako zachętę do latania, zamierza utrzymać Eurolot. Po tej cenie sprzedaje też bilety niedoszłym pasażerom OLT, pod warunkiem, że pokażą bilet wystawiony z zastosowaniem takiej taryfy. Można też trafić na bilet powrotny LOT za 148 zł, ale pod warunkiem, że został kupiony z dużym wyprzedzeniem.

– Da się tanio latać po Polsce, ale przewoźnik musi mieć strukturę kosztów znacznie niższą niż LOT – uważa Jan Litwiński, były prezes LOT.

– Eurolot nie jest typową tanią linią, przede wszystkim ze względu na wykorzystywane samoloty – średniej wielkości maszyny turbośmigłowe, a nie duże 180-, 190-miejscowe samoloty odrzutowe. Koszty Eurolotu muszą być niższe niż LOT-u i były takie, kiedy zakładałem Eurolot, ze względu na znacznie prostszą i tańszą strukturę organizacyjną. Ale różnica ta dzisiaj nie jest bardzo duża – zwraca uwagę Litwiński.

I przypomina, że Ryanair zapowiedział wejście na polski rynek przewozów krajowych za kilkanaście miesięcy. Jeżeli tak się stanie, to ceny, które będzie oferował, powinny być „bardzo atrakcyjne".

Na polskie trasy wewnętrzne chciał wejść kilka lat temu także norweski Norwegian. Kiedy jeszcze miał bazę w Warszawie, rozważał uruchomienie połączeń krajowych w Polsce. – Ostatecznie nie zdecydował się na to, bo prognozowane wpływy nie pokrywały kosztów operacji. Bardziej efektywne okazało się wykorzystanie samolotów na rejsach międzynarodowych. Argumentem przeciw takim planom Norwegiana były też doświadczenia z rynków zachodnioeuropejskich, gdzie na trasach długości 300 – 400 km, a takich jest w Polsce większość, przewoźnicy lotniczy nie są w stanie konkurować z transportem lądowym – wskazuje Marek Sławatyniec, dyrektor polskiego oddziału Aviareps, firmy obsługującej Norwegiana w Polsce.

Zamieszanie wokół LOT

Nie ma w Ministerstwie Skarbu Państwa tematu bankructwa LOT – zapewnia „Rzeczpospolitą" resort. „W czerwcu 2012 r. PLL LOT zakończył program inwestycyjny związany z pozyskaniem samolotów Boeing 787 Dreamliner, który polegał na sfinansowaniu własnego udziału spółki w projekcie" – czytamy w komunikacie. W założeniach biznesowych pozyskanie wspomnianych samolotów stanowi kluczowy element rozwoju. Nie ma więc planów postawienia PLL LOT w stan upadłości. Właściciel chce zaś dalej zwiększać konkurencyjności linii. Analizowana jest też „koncepcja optymalizacji gospodarczej aktywów lotniczych Skarbu Państwa i spółek z udziałem Skarbu Państwa poprzez ich ulokowanie w funduszu inwestycyjnym typu zamkniętego". Jego celem byłaby restrukturyzacja i prywatyzacja aktywów lotniczych. Resort rozważa wykorzystanie w tym projekcie ARP.

Zdaniem Moniki Trappmann z Frost & Sullivan tworzenie funduszu mającego pozyskać środki na restrukturyzację i inwestycje w LOT przypomina przypadek greckich Olimpic Airlines. Tam przejęcie majątku spółki pozwoliło na ochronę rynku przed konsekwencjami bankructwa.

Zanim Wyjedziesz
Wielkie Muzeum Egipskie otwarte. Na razie na próbę
Turystyka
Nie tylko Energylandia. Przewodnik po parkach rozrywki w Polsce
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017: W Grecji Mitsis nie do pobicia
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017 pomaga w pracy agenta
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017: „Strelicje" pokonały „Ślicznotkę"
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku