Według wstępnych szacunków, trzeci kilkudniowy strajk kolejarzy w marcu da się mniej we znaki niż poprzednie, ale i tak trzeba będzie swoje odstać na peronie, a potem wcisnąć się do wagonu lub szukać alternatywnego sposobu dojechania do pracy, a wieczorem do domu.
Najboleśniej strajk odczują mieszkańcy Langwedocji nad Morzem Śródziemnymi i Normandii, gdzie pociągi będą kursować w bardzo ograniczonym zakresie. Na trasę wyjadą tylko dwa na pięć przewidzianych rozkładem jazdy składów pośpiesznych. W regionie stołecznym podróżni mogą liczyć na co drugą szybką kolejkę podmiejską na najruchliwszej linii w Europie - RER A- i na jeden na trzy pociągi RER B łączące Paryż z lotniskiem Roissy.
Kolejarze domagają się rezygnacji z rządowego planu reformy kolejnictwa - przewidziana jest zmiana statusu zawodowego kolejarza i otwarcie rynku na konkurencję. Prezydent Emmanuel Macron we wczorajszym wywiadzie telewizyjnym stanowczo podkreślił, że zmiany prawa zostaną jednak wprowadzone.