Amsterdam, miasto, w którym historia i kultura sąsiadują z coffee shopami i klimatem czerwonej dzielnicy. Edynburg, stolica Szkocji słynąca z dorocznych festiwali, a ze względu na ogrom zabytków nazywana Atenami Północy. W końcu licząca dwa tysiące lat Bregencja, położona nad jeziorem Bodeńskim, z charakterystyczną wieżą św. Marcina wznoszącą się w średniowiecznym centrum, przyciągająca rzesze turystów także wielką atrakcją kulturalną - Festiwalem Bregenckim. Przykłady tych trzech historycznych miast i ich problemy z masową turystyką posłużyły jako punkt wyjścia do dyskusji, wymiany doświadczeń i porównań podczas pierwszej edycji konferencji „Miasta historyczne 3.0" 1-2 marca w Krakowie pod patronatem Organizacji Miast Światowego Dziedzictwa. Prelegenci z Holandii, Szkocji, Austrii, Francji, Włoch, Czech, Finlandii, Węgier i Polski opowiadali m.in. o pozytywnych i negatywnych aspektach turystyki w zabytkowych europejskich miastach.
Śmiecą, hałasują, korkują
– Dochody z turystyki są dla Krakowa i wszystkich miast historycznych ważną pozycją w budżecie – mówił witając gości prezydent Krakowa Jacek Majchrowski. - Dzięki wielowiekowemu dziedzictwu i silnej ofercie turystycznej, miasta historyczne wzmacniają tożsamość mieszkańców, integrują gospodarki regionów i tworzą markę krajów.
Jednak boom turystyczny lub – jak dosadniej mówią sami mieszkańcy – najazdy hord turystów, obok pozytywnego wpływu przynoszą także niekorzystne zjawiska. Dlaczego? Przede wszystkim jest ich za dużo. Życie w tłumnie odwiedzanych miastach stało się uciążliwe, coraz trudniej się w nich mieszka. Najdobitniej pokazały to ostatnie wakacje, kiedy mieszkańcy wielu historycznych miast, takich jak Barcelona, Wenecja, Dubrownik, Florencja czy Praga, organizowali protesty przeciw przytłaczającemu ruchowi turystów i ich zachowaniu. Co zarzucają odwiedzającym? Zawłaszczanie miejsc publicznych, zostawianie ton śmieci, wzmaganie korków na ulicach, powodowanie hałasu, szczególnie w nocy, pijackie ekscesy i przyczynianie się do wzrostu czynszów.
Więcej hoteli, mieszkań do wynajęcia, restauracji i klubów powoduje, że centra historycznych miast wyludniają się. Czy zatem mieszkańcy i odwiedzający stoją po przeciwnych stronach? Jak ich pogodzić?
Nocne życie wymaga majora
„Mieszkańcy a odwiedzający – w poszukiwaniu jakości i komfortu" – brzmiała dalsza część tytułu kongresu, a jego motto to: Mam szczęście mieszkać tam, dokąd inni mogą przyjechać tylko na chwilę. Tematykę obrad omawiano w trzech panelach. – Pierwszy to „Miasto 24 godziny", a więc wszelkiego rodzaju przedsiębiorczość prowadzona na rzecz turystów przez lokalnych przedsiębiorców, która może trwać nawet całą dobę – mówił we wprowadzeniu dr Bartłomiej Walas, dziekan Wydziału Turystyki i Rekreacji w Wyższej Szkole Turystyki i Ekologii w Suchej Beskidzkiej. - Panel drugi dotyczy relacji między mieszkańcami i turystami. Jak ich połączyć? Konieczne jest wzajemne zrozumienie, bo tylko taki efekt będzie satysfakcjonujący. Trzeci panel zajmie się koncepcją smart city: Co zrobić, kiedy dzielnice zmieniają swój standard bądź swoją funkcję? W Krakowie mamy przykład, że zmieniają swoją funkcję z mieszkalnej na usługową - wyjaśniał.